Translate

środa, 19 czerwca 2013

Liebster Blog Awards

Jak wspominałam zostałam nominowana do Liebster Blog Awards przez Shade. Wielkie dzięki Shade! <3
Teraz, pozwolę skopiować z bloga kochanej Shade, o co w tym chodzi.


"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."


Moje nominacje:

2.-
3.-
4.-
5.-
6.-
7.-
8.-
9.-
10.-
11.-
Blogi, będę stopniowo dodawać, ponieważ nie potrafię zapełnić od razu wszystkich 11 pozycji :3

Moje odpowiedzi:


1.Dlaczego piszesz bloga?
Dla przyjemności. Lubię robić, to co lubię X3 Bo chyba, w życiu właśnie o to chodzi.

2.Czy twój blog istnieje już od dawna? Od kiedy?
Od dawna? Niech pomyślę... Jak na moją głowę i moje poczucie czasu to tak. Blog istnieje od 27.02.2013 czyli prawie 4 miesięcy.

3.Piłka Nożna czy siatkówka?
Szczerze? Nie przepadam za piłką nożną. Zdecydowanie siatkówka :3

4.Kolor oczu?
Raz mam brązowe, raz brązowo-zielone, a raz zielone. Zależy pod jakim kątem, kto patrzy.

5.Ulubione zwierzę/ta?
Wilki i konie <3

6.Jak spędzasz czas wolny (poza pisaniem bloga oczywiście :3)
Czas wolny... Mam go zdecydowanie w nadmiarze :3 Wykorzystuję go jeżdżąc konno, rysując lub po prostu spacerując c:
 
7.Czy grasz w jakieś gry komputerowe? Jeśli tak, to w jakie?
O! Dużo tego panocku bedzie! (jak mawia kochany Baca X3) Ostatnio przeszłam Alice Madness Returns. Aktualnie gram w Minecrafta i staram się przejść Simsy 3 (hardkor X3) 

8.Ulubiony przedmiot szkolny ?
(nie, nie mam na myśli kanapki ;P chodzi o lekcje)
Ja lubię takie przedmioty, na których się niewiele robi, wiec jest nim na pewno... *bębenki w tle* Plastyka :3
 
9.Lubisz układać puzzle?
Nie! Tylko nie puzzle! Zmora z dzieciństwa powraca!
 *obraz zaczyna falować, pojawia się retrospekcja*
-Sarciu, zjedz ten groszek!
-Nie
-Dobrze! To zabieram ci wszystkie zabawki!
*obraz faluje, retrospekcja znika*
Puzzle nie zaliczają się do zabawek, tylko do gier planszowych.
W taki oto sposób skazana byłam na puzzle :c

10.Grasz na jakimś instrumencie? Jakim?
Gram wirtuozersko na  cymbałkach... :3 Żatowałam nie gram na żadnym instrumencie X3
 
11. Czy kolekcjonujesz coś? Zbierasz?
Zbieram rzeczy, które moja katechetka uważa za satanizmy. Nazbierało się tego X3

 Moje pytania:

1.W jakim dniu tygodnia się urodziłeś/łaś?
2.Do jakiej szkoły chodzisz? (podstawówka itd.)
3.Co skłoniło cię do wybrania takiej, a nie innej tematyki bloga?
4.Lubisz horrory? Jeśli tak to jaki jest twój ulubiony?
5.Jakie książki czytasz?
6.Pod jakimi innymi nicami, znajdują się twoje konta w sieci?
7.Lubisz rysować? Jeśli tak to co rysujesz?
8.Przyjaźń vs. Miłość
9.Ulubiona emotka?
10.Jakie oceny, wystawił/a byś sobie z poszczególnych przedmiotów?
11.Napiszesz ":3"?

Rozdział XIII

Dzisiejszy rozdział dedykuję wielkiej Mirayne *.*

  Mała Emma-bo tak przedstawiła się dziewczynka-patrzyła w oczy Angeline.Cisza która nastała po ostatnich słowach dziewczynki nie została przerwana. Teraz Ang miała więc czas, aby przyjrzeć się Emmie. Dziewczynka miała bladą skórę, duże brązowe oczy i kasztanowe włosy. Ubrana była w lekko jaśniejszą niż jej włosy, sukienkę, u której dołu znajdował się czerwony wzorek. Nagle kominek zgasł.
-O nie!-krzyknęła dziewczynka, po czym podbiegła w stronę drzwi
Angeline chwilę stała zdezorientowana, lecz po chwili pognała za dziewczynką. Emma zamknęła się w pokoju naprzeciw jadalni. Ang bezskutecznie próbowała je otworzyć.
-Emma?!-zapytała zaniepokojona Angeline
Jej nowa znajoma nie odzywała się, lecz po chwili, zza drzwi dobiegł krzyk. Był przerażający, brzmiał jakby kogoś torturowano. Ang coraz bardziej rozpaczliwie szarpała za klamkę. Strach, który towarzyszył jej od początku, zyskiwał na sile z każdym krzykiem Emmy. Rudowłosa nastolatka kompletnie nie wiedziała co robić.
  Spróchniałe drzwi, które dotąd dzielnie stawiały opór, wreszcie odpuściły. Angeline wbiegła do ciemnego pokoju. Zauważyła ognistoczerwoną postać o długich palcach. Trzymała ona za rękę małą Emmę. Kiedy tylko zielonooka, pojawiła się w drzwiach pomieszczenia, stwór stanął w ogniu i zniknął. Zapłakana dziewczynka, nie przytrzymywana już przez potwora, upadła na podłogę. Ang szybko podbiegła do niej.
-Dlaczego się zamknęłaś?-zapytała przytulając dziewczynkę
Emma podciągnęła nosem.
-O-on zrobił by c-ci krzywdę-zaszlochała-J-ja nie chciałam c-cię narażać!
Nastolatka popatrzyła się na nią ze zdziwieniem. Jej wzrok przyciągnęła drobna ręka dziewczynki. Była mocno poparzona. Prawdopodobnie była to robota tego "ognika", który ją zaatakował.
-Czego od ciebie chciał?
-Chciał tego-odpowiedziała, ściągając swoją bransoletkę
Angeline zaświeciły się oczy, nigdy nie widziała jeszcze takiej bransoletki. Miała kształt kwiatu o siedmiu nachodzących na siebie płatkach. Na środku każdego płatka znajdował się mały niebieski klejnocik.
  Ang miała przeczucie, że ta bransoletka nie jest zwykłą ozdobą. Musiała służyć do czegoś co warte było skrzywdzenia małej dziewczynki.
-Ukazuje to co w danym momencie najbardziej chciałbyś ujrzeć-wyjaśniła
Angeline pomyślała tylko o jednej rzeczy jaką chciała ujrzeć, lecz potem nasunęła się jej inna. Lecz nie była to rzecz, ale ktoś, kogo niedawno poznała, ktoś kogo nie widziała zaledwie parę godzin i już za nim tenskiniła. Tą osobą był Jack. To jego chciałaby teraz zobaczyć.
  Z zamyślenia wyrwała ją Emma, która rozciągnęła bransoletkę. Przybrała ona teraz kulisty kształt, złożony z paręnastu złotych kółek. Dziewczynka dalej bawiła się urządzeniem. Otworzyła górną część, z której wyleciał obłoczek dymu. Po chwili przybrał on postać brązowowłosego nastolatka.
-Kto to jest?-zapytała Ang, choć już sama zdążyła odpowiedzieć sobie na swoje pytanie
Emma zamknęła swoją zabawkę.
-To mój brat-powiedziała cicho-O-on już nie żyje, od bardzo dawna
Dziewczynka zaniosła się płaczem. Angeline zadała nieodpowiednie pytanie, nieodpowiedniej osobie.
-T-to wszystko m-moja wina!-szlochała-G-gdybym nie ch-chciała iść wtedy na ł-łyżwy!
Angeline próbowała uspokoić dziewczynkę. Do głowy przychodziły jej tylko jedne dwa słowa, które mogły ją pocieszyć. Ale czy mogła jej o tym powiedzieć? To był największy dylemat.
-On żyje, nie płacz!-pocieszała ją-Chodź znajdziemy go, ok?
Emma przestała płakać.
-Żyje?-zapytała-To dlaczego, nigdy do mnie nie przyszedł?!
Angeline nie umiała jej tego wytłumaczyć. Ją też dręczyło co najmniej sto pytań, typu dlaczego i jak. 
-Powiem ci szczerze, nie wiem... Ale obiecuje ci, że go zobaczysz
Dziewczynka uśmiechnęła się smutno. Nastolatka chwyciła ją za rękę i prowadziła w stronę drzwi.
  Kiedy znalazły się na zewnątrz, Ang przykucnęła.
-Wskakuj-powiedziała zachęcająco
Emma niepewnie chwyciła ją za szyję i oplotła nogami w pasie. Zielonooka dziewczyna pognała, niczym rakieta w stronę słońca. Jej towarzyszka zaczęła krzyczeć z przerażenia, wzmocniła uścisk na jej szyi. Angeline przypomniała sobie swoją reakcję na pierwszy lot z Jackiem. Znów, mimo swojej woli, odpłynęła wśród wspomnień. Z zamyślenia, wyrwał ją silny chłód, który poczuła na swojej skórze. Dotarły na biegun północny. Nastolatka nawet nie poczuła, że dotąd niespokojna Emma, zasnęła.
  Dziewczyna podleciała do pierwszego-lepszego okna i otworzyła je. Kiedy znalazły się w dziwnym nieznanym pomieszczeniu. Ang delikatnym ruchem obudziła dziewczynkę.
-Jesteśmy-szepnęła
Emma ziewnęła i przetarła oczy. Poszły poszukać Jacka. 

~~~
Ha,ha, ha! Dzisiaj jestem pod postem, buahahaha! A więc przejdźmy do rzeczy. Sory za czas jaki musieliście czekać na ten rozdział. Po prostu ta pechowa 13 jakoś mi nie szła. No i jeszcze pisałam ją dwa razy w dwóch różnych osobach. Oczami Angeline wyszło mi kijowo, więc postanowiłam spróbować tak. Jak wam się podoba dzisiejsza wypocinka? Jeśli pisanie w tej osobie wam się spodoba, tak właśnie będą wyglądać kolejne posty. Kolejna sprawa. Jak widać na stopce, dodatki niezbyt komponują się z tym szablonem. Informuję, że nowy jest w drodze. No i trzecia, i ostatnia sprawa. Już jakiś czas temu (czytaj: daaawno temu) Shade nominowała mnie do Liebster Blog Awards, za co jej bardzo dziękuję. Nie mogłam się zebrać by napisać notkę w tym temacie, ale teraz mam kupę czasu i to zrobię. Ciekawe czy ktoś to w ogóle czytał... No cóż! Lecę robić liebsterową notke!

Pozdrawiam
Wasza ~Leercy

 

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Rozdział 12

Dedykuję Sayuri ...

  Cisza wieczoru była przerywana tylko pojedynczym, po chwili niknącym rykiem samochodów. Patrzyłam przez okno na wysoką blondynkę. Siedziała i czytała gazetę, po jej twarzy spływały łzy. Wtopiłam się w otoczenie i weszłam do pokoju, musiałam wiedzieć co się stało. Podeszłam do niej i przez ramię przeczytałam tylko kawałek długiego reportażu pod tytułem: ''Krew w lesie-policja podejrzewa śmierć dziewczyny'' Tekst był nie do zaakceptowania, po plecach przeszedł mi dreszcz. Na pewno nie była to moja krew, ktoś to ukartował. Był to ktoś komu bardzo zależało na rozpaczy wśród ludzi. Nie chciałam aby Effy rozpaczała bez powodu. Szybkim krokiem podeszłam do biurka, chwyciłam długopis i kartkę, po czym starając się pisać tak aby dziewczyna rozpoznała moje pismo, napisałam: ''Ktoś wybrany nie umiera...''. Elizabeth zauważywszy samopiszący długopis odłożyła gazetę na łóżko i powoli na palcach podeszła do miejsca, w którym stałam. Kiedy podeszła bliżej przeszłam za nią, dziewczyna pochyliła się nad karteczką. Kiedy doszłam do wniosku, że Effy przeczytała i zrozumiała treść kartki, pojawiłam się znowu.
-Tęskniłaś?-zapytałam zza pleców dziewczyny
Effy odwróciła się gwałtownie, na jej twarzy widziałam przerażenie. Nagle od tyłu skoczyło na mnie coś ciężkiego, gdy upadłam przetoczyło mnie na plecy i zaczęło lizać po twarzy. Była to Luna husky Elizabeth. Kiedy udało mi się uwolnić od suczki i wstać, popatrzyłam na Effy. Dziewczyna stała jak posąg, wciąż wpatrując się w moje oczy. Chwilę potrwało, aby się poruszyła, lecz ku mojemu zdziwieniu pognała na dół.
-Mamooo!-krzyczała-Dzwoń szybko do Blackberrych! Ang tu jest!
Pani Alder zdawała się być zdziwiona słowami (a właściwie krzykami) swojej córki.
-Jesteś pewna?-zapytała-Jakoś jej tu nie widzę...
Dziewczyna spojrzała w stronę schodów. Próbowałam jej wytłumaczyć, że jej mama mnie nie widzi. Na próżno.
-Kochanie-pani Alder przytuliła Effy do siebie-Wiem, że to dla ciebie straszny cios... Ale nie dajmy się zwariować
Usiadłam na schodach i zakryłam twarz rękoma.
''Po prostu świetnie, gratuluję Ang''-karciłam siebie w duchu
Effy wyrwała się z objęć matki i pognała w stronę hallu. Kiedy upewniła się, że drzwi są zamknięte zwróciła twarz w moją stronę.
-Ty nie jesteś wytworem mojej wyobraźni, prawda?-zapytała, w jej oczach tlił się płomyk nadziei-I jesteś tu naprawdę?
Wstałam i podeszłam w jej stronę.
-Oczywiście, że jestem tu naprawdę-powiedziałam uśmiechając się
Elizabeth także się uśmiechnęła.
-Tęskniłam-szepnęła
  Effy krążyła w kółko po pokoju, a ja siedziałam przysłuchując się jej słowom.
-Czyli, że tam byłaś druga ty, druga ja, a nawet drudzy Victor i Ethan...-myślała głośno-I szukali CJ...
Spojrzałam na nią w nadziei, że nie potwierdzi moich przeczuć.
-Zawiesiłaś się!-oznajmiła
''No i stało się, powiedziała''-westchnęłam w myślach
Effy zawsze mówiła, że chciała by się zawiesić aby poznać tajniki innych światów. Chyba jednak gdybym jej powiedziała jak to jest zmieniła by zdanie.
-Jednak 13 Wymiar, to pechowa sprawa. Na twoim miejscu chyba bym się powiesiła-powiedziała po chwili
Rozbawiło mnie to.
-Wiesz co w zaistniałej sytuacji raczej sama siebie uśmiercić nie mogę-zauważyłam z ironią
Effy podskoczyła jakby dostała olśnienia. Szybko usiadła obok mnie.
-Jak to jest?-zapytała
Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się o co jej chodzi.
-Chodzi o to, jak to jest zostać strażniczką-wyjaśniła
-Nie potrafię ci tego opisać, to... To jest coś niezwykłego...
Elizabeth znowu wstała i zaczęła krążyć w kółko.
-Strażnicy, jacy oni są?-zapytała po chwili
Zdziwiłam się.
-Tacy jak w książkach... Z wyjątkiem Jacka... On jest inny...
Dziewczyna zatrzymała się i odwróciła głowę w moją stronę, uśmiechając się.
-No, no, no! Co ja widzę! Ktoś się tu zakochał!
-Ja?! Nie... Co ty!-powiedziałam unikając wzroku Effy
  Niestety Elizabeth ma wielki dar wyciągania z ludzi wszystkich informacji. Gdy wdałyśmy się w rozmowę, która tylko czasami przerywana była śmiechem poczułam się jak normalna dziewczyna. Dopiero po bardzo długiej chwili przypomniałam sobie po co tu przyleciałam.
-Effy co to znaczy przyjaźnią i światłością się posłużyć?
-Pytasz się mnie o taką prostą rzecz?!-zdziwiła się-Każdy Strażnik został wybrany po uczynieniu ''świetlistego czynu'', który wynika zwykle z przyjaźni, lub miłości!
Wtedy doznałam olśnienia. Skoro CJ jest złym odpowiednikiem Jacka to musiał jakoś powstać. Czyli CJ jest Jackiem, który przeszedł na ciemną stronę! Więc obaj zostali wybrani w tych samych okolicznościach!
-Effy muszę lecieć, ale obiecuję, że jeszcze się zobaczymy-powiedziałam, po czym wyleciałam przez okno
Musiałam jak najszybciej dotrzeć do Burgess, do starej obmalowanej w graffiti chatki nad jeziorem. Gnałam z taką szybkością, że nie mogłam złapać tchu. Po około dziesięciu minutach byłam już w pobliżu jeziora.   
  Chatka nie zmieniła się wcale od momentu kiedy ostatnio ją widziałam, może przybyło tylko parę wulgarnych słów na ścianach, nic więcej. Podeszłam bliżej. Na drzwiach wisiała żółta tabliczka ''Zakaz wstępu'', a drzwi zabite były lekko spróchniałymi deskami. Bez chwili namysłu ułamałam jedną z słabszych desek i przez niewielką dziurkę zajrzałam do środka. Było tam strasznie ciemno. Zabrałam się za pozostałe deski. Kiedy zabrakło ostatniej deski, drzwi wiszące tylko na jednym i do tego mocno zardzewiałym zawiasie uchyliły się delikatnie. Powoli i ostrożnie stawiałam kolejne kroki po korytarzu chatki. Nigdy wcześniej tu nie byłam. Podłoga była dziurawa, więc łatwo było wpaść do piwnicy. Ściany z drewnianych desek pokryte były rysunkami jeziora. Wszystkie przedstawiały podobną scenę-łyżwy leżące obok przerębli. Wydawało się, że niektóre narysowane były stosunkowo niedawno. Fakt, iż większość kartek już się rozlatywała, lecz te na samym wierzchu wydawały się być nowe. Doszłam do pierwszych drzwi. Gdy je otworzyłam ujrzałam jadalnię. Na środku stał stół zakryty zjedzonym przez mole obrusem. Na północnej ścianie pomieszczenia był-ku mojemu zdziwieniu-palący się kominek, nad którym wisiał obraz. Był to bardzo stary i zniszczony portret jakiejś rodziny, niestety przez wiek płótna nie mogłam dostrzec twarzy osób na nim się znajdujących. Wtedy usłyszałam dziecięcy głos, głos pozbawiony nadziei i szczęścia.
-Jack...?
W kącie jadalni coś się poruszyło, a później westchnęło. Podeszłam bliżej, światło kominka oświetlało małą dziewczynkę. Kiedy utkwiłam w niej swój wzrok podniosła głowę. Miała śliczne brązowe oczy, znajome brązowe oczy. Wyciągnęłam rękę w jej stronę aby upewnić się, że jest prawdziwa, lecz ona znikła. Poczułam czyjś oddech za sobą, odwróciłam się gwałtownie.
-Kim jesteś?-zapytałam
Dziewczynka utkwiła we mnie swoje spojrzenie.
-Nazywam się Emma, Emma Overland
 

czwartek, 23 maja 2013

Rozdział 11

Dedykuję Kiślowi ...

  Staliśmy pogrążeni w ciszy, jedynymi odgłosami były te wydawane przez znerwicowanego skrzata. Nagle mały zrzęda zaprzestał szarpać się na wieszaku, po czym uśmiechnął się szeroko.
-Macie przechlapane...-powiedział
Spojrzeliśmy na niego, wydawał się być tym faktem bardzo usatysfakcjonowany. Spodziewałam się tylko jednego. Skrzat utwierdził mnie w moim przekonaniu.
-...Czarny Jack nadchodzi
Zanim zdałam sobie sprawę z tego co powiedział, baza przechyliła się jak statek na ostrym zakręcie. Upadłam na podłogę i potoczyłam się w stronę drzwi. Okno roztwarło się gwałtownie, a za sprawą mrocznego powiewu zgasły wszystkie światła. Jedynym źródłem światła była jarząca się lodowym blaskiem laska Jacka. Nagle usłyszałam mroczny głos.
-Dobrze się spisałeś Fro...-pogratulował
Oparłam się o drzwi, starałam się przejść niezauważona do Jacka, lecz ktoś mnie powstrzymał.
-No proszę... Tutejsza odpowiedniczka przywódczyni Gildii Brukowców... Czuję się zaszczycony...
Jack obrócił się gwałtownie w stronę głosu, oświetlając przy tym sylwetkę jego właściciela. Był to chłopak o piwnych oczach, czarnych włosach i bladej skórze. Ubrany był w czarną bluzę podobną do tej, którą miałam teraz na sobie i spodnie identyczne jak te Jacka. Jego ręka była na czymś zaciśnięta, lecz tam już nie dochodziło lodowe światło. Teraz wiedziałam już co oznacza skrót CJ, choć nie mogłam uwierzyć, że się nie przesłyszałam.
''Czarny Jack... Jack''-odbijało się echem w mojej głowie
Nagle drzwi zostały wyważone, z balkonu zostały wpuszczone stróżki światła. Około pięciu yeti trzymało długą żelazną belkę. Za nimi stali Strażnicy, wyglądali na zaskoczonych, a jednocześnie złych. Czarny Jack nałożył kaptur, jakby bał się światła. Zając kierowany swoją pochopnością zaatakował CJ, lecz ten natychmiast wtopił się w cień pozostały w kącie pomieszczenia.
-Ha, ha! Jak to dziwnie walczyć znów z Panem Kangurem...-zaszydził CJ
Zając zatrzymał się gwałtownie, a ja korzystając z okazji zaświeciłam w kąt latarką wziętą z biurka. Rozległ się krzyk bólu, Czarny Jack rozpłynął się w powietrzu, a wraz z nim jego pomocnik Fro.
   Wpatrywaliśmy się wszyscy w oświetlany przeze mnie kąt pokoju. Zając popatrzył na mnie z nieufnością.
Chyba wciąż wierzył w swoją wersję wydarzeń. Spojrzałam na Jacka, nie wydawał się być szczęśliwy. Wiedziałam co teraz dzieje się w jego głowie. Z ust skrzata usłyszał swoje imię, lecz zmienione nie Jack Mróz, ale Czarny Jack. Podeszłam do chłopaka.
-Wszystko OK Jack?-zapytałam
Jack spojrzał na mnie jakby zdziwiony pytaniem.
-... W miarę-odpowiedział po chwili
Nagle pokój przecięła wielobarwna wstęga zorzy polarnej. Wszyscy Strażnicy bez namysłu wybiegli na balkon. Z wielkiej litery G wyrzeźbionej na posadzce wyjeżdżał kryształ utkwiony w ciemnej skale. Był przepiękny, stałam zauroczona i wpatrywałam się w jego niezwykły kształt sopla. Nagle otrząsnęłam się, przypomniałam sobie co to oznacza-Manny wybierze nowego Strażnika. Wszyscy oprócz mnie zebrali się wokół kryształu. Promienie światła księżycowego wleciały do kryształu i uformowały nad nim postać. Była to wysoka, szczupła dziewczyna. Ręce miała schowane w kieszeniach bluzy, uśmiechała się szeroko. Dopiero po chwili dotarło do mnie kto jest tą postacią.
-C-co?!-wyjąkał Zając
Jack odwrócił się w moją stronę, pierwszy raz od parunastu minut na jego twarzy pojawił się uśmiech. Popatrzyłam na księżyc, ku mojemu zdziwieniu jeden z kraterów zamknął się i otworzył. Wyglądało to tak jakby puścił do mnie oczko. Poczułam napływ siły, tak jakby ktoś naładował mnie jak telefon. Wtedy wszystko znikło, aby znów się pojawić. Zachwiałam się, Jack podbiegł do mnie przestraszony.
-Nie, nic mi nie jest-powiedziałam
Mój wzrok spoczął na srebrnym grawerunku na ścianie. Grawerunek głosił:
''Kto tajemnicę 13 Wymiaru odkryje
Skończy jak w świńskim korycie pomyje,
Lecz kto przyjaźnią i światłością się posłuży
Temu życie długowieczność wywróży,
Ale strzeż się przyjacielu
Gdyż tak zrobiło niewielu...''
Gdy skończyłam czytać ostatnie słowo wszystko znikło. Nazwa 13 Wymiar była mi znajoma. Nagle zobaczyłam szkolne szafki, przy jednej z nich stała Effy. Kiedy wkładała książki do szafki rękaw odsunął się jej rękaw. Na skórze dziewczyny dostrzegłam napisany jej koślawym pismem napis ''13 Wymiar ♥''. Wtedy wszystko wróciło.
''A więc Effy wie''-pomyślałam
Musiałam odejść niezauważona, wolałam wypełnić tą ''misję'' w samotności. Wtopiłam się w otoczenie, lecz wiedziałam, że takim tajemniczym zniknięciem wzbudziłabym niemiłe reakcje. Podeszłam do Jacka (nie wiem co wtedy mnie do tego podkusiło) i pocałowałam go w policzek.
-Życz mi powodzenia-szepnęłam chłopakowi do ucha
Jack zarumienił się, a ja szybko wyleciałam przez dziurawy dach bazy.
  Obrałam już kierunek na Green Bay. Latanie było dla mnie jednym z tych najlepszych doświadczeń z ostatnich miesięcy. Lecąc nad Burgess przypomniałam sobie o rodzicach.
''Ciekawe czy jeszcze o mnie pamiętają...''-pomyślałam
Dopiero po pewnej chwili zdałam sobie sprawę z tego jak głupie były moje myśli. Obniżyłam lot, chciałam znowu zobaczyć rodziców. Szybko odnalazłam swój dom i zajrzałam do okna, w kuchni siedzieli rodzice. Otworzyłam okno i powoli weszłam o środka. Okręciłam się dookoła i patrzyłam na każdy szczegół miejsca, w którym codziennie rano jadłam śniadanie, a później przygotowywałam z mamą obiad. Na myśl o tym wszystkim twarz zalała mi się łzami. Dotarło do mnie, że już nigdy nie porozmawiam z rodzicami, nigdy nie powiem im ''dobranoc''. Nie mogłam przestać płakać, ani myśleć o tym wszystkim co straciłam. Na ścianie dostrzegłam wycinek z gazety. Był starannie wycięty i ślicznie oprawiony. Do ramy była przyklejona czarna wstążka.

Tragedia w Burgess-policja wciąż szuka dziewczyny
M. Mirestone
Pod koniec kwietnia w Burgess zaginęła 14-letnia Angeline Blackberry, poszukiwania rozpoczęto już parę godzin po tajemniczym zniknięciu. W pokoju dziewczyny nie znaleziono żadnych śladów wskazujących na ucieczkę, policja podejrzewa, że dziewczyna została porwana, lecz nie dla okupu. W dzień zniknięcia zamek został uszkodzony co potwierdza teorię porwania. Policja w ramach śledztwa przejrzała ostatnie wpisy w pamiętniku. Rodzina dziewczyny dała pozwolenie gazecie na opublikowanie paru fragmentów, oto one:
''[..] Dzisiaj w lesie spotkałam Jacka, aż nie mogę uwierzyć od zawsze marzyłam, aby spotkać kogoś kto mnie zrozumie. Kogoś prosto z książki, mojej wyobraźni[...]''
''[...] Jack dał mi łyżwy, nawet nie wie ile taki prezent dla mnie znaczy[...]''
''[...] Byłam z Jackiem w Norze, ale była wojna... Na farbę! Dobrze, że udało mi się jakoś wybrnąć przed rodzicami[...]''
Jak widać w każdym z tych fragmentów powtarza się imię tajemniczego Jacka. Policja podejrzewa, że to właśnie on porwał dziewczynę dla celów jak wcześniej wspomniałam nieznanych. Poszukiwania dalej trwają, dla rodziny ważna jest każda informacja o miejscu pobytu dziewczyny.

Czytając reportaż miałam mieszane uczucia. Otarłam twarz rękawem i postanowiłam wziąć się w garść. W tym momencie tata podszedł do wcinka przechodząc przeze mnie. Znów bliska płaczu wyleciałam przez okno i znowu wzniosłam się do chmur. Tym razem już bez żadnych postojów leciałam do Wisconsin.      
 
      

środa, 15 maja 2013

Rozdział 10

Rozdział dedykuję local.heroes ...

  Pierwszy pojawił się Zając, wszedł powoli mamrocząc coś pod nosem i malując pędzlem małe jajeczko. Po krótkiej chwili podniósł wzrok na mnie i związanego ''Northa'', bez sekundy namysłu złapał pędzel i jajko w jedną łapę, po czym chwycił swój bumerang.
-Odsuń się-nakazał
Dopiero teraz zrozumiałam, że to wyglądało tak jakby North wezwał pomoc, aby uchronić się przede mną!
-N-nie, s-słuchaj...-bełkotałam
Zając jeszcze mocnej zacisnął palce na swojej broni.
-Powiedziałem odsuń się!-powtórzył głośno
Udawałam, że się odsuwam, a gdy Zając podchodził do przebierańca tupnęłam w podłogę i balkon się rozstąpił. Futrzak spadł na niższe piętro, a ja w tym całym ciągu desperackich kroków wciągnęłam sztucznego Northa do gabinetu tego prawdziwego i zatrzasnęłam drzwi. Pobiegłam do pokoju, w którym wcześniej zostawiłam Jacka i gdy do niego dotarłam szybko otworzyłam drzwi i wbiegłam do pokoju. Z hukiem zamknęłam drzwi za sobą, chłopak odwrócił się gwałtownie i kiedy zobaczył, że to ja zamazał rysunki wyskrobane wcześniej na szronie.
-Musisz mi pomóc!-krzyknęłam ciągnąc go za rękę w stronę drzwi
Jack wydał się zdziwiony tą prośbą, ale się zgodził.
-A mogę wiedzieć choć o co chodzi?!-zapytał z pretensją
Nadal nic nie mówiąc, ani nie odpowiadając na kolejne pytania chłopaka, gnałam w stronę gabinetu Northa. Dotarliśmy na miejsce i weszliśmy do pomieszczenia, na podłodze leżał klon Northa. Nagle Jack wyrwał mi swoją rękę.
-Nie no nie wytrzymam!-krzyknął
Odwróciłam się w jego stronę, obawiałam się bisa z spotkania z Zającem.
-Dlaczego North leży zakneblowany w swoim gabinecie?-zapytał
Zmieszałam się, nie wiedziałam jak mu to prosto wytłumaczyć.
-Powiem ci to w czterech słowach TO-NIE-JEST-NORTH !-odpowiedziałam zdenerwowana
Chłopak wydał się speszony, zamilkł.
-A na korytarzu czyha na mnie wkurzony Pan Kangur, który myśli, że to North wezwał pomoc!-krzyczałam
Jack zaśmiał się pod nosem i niechcący wywrócił małą buteleczkę z czarnym płynem. Stróżka ''eliksiru'' płynęła w stronę sobowtóra. Gdy tylko go dotknęła zamienił się w małego elfa z czarną skórą, ubraniem i oczyma. Poczułam ból w stopie i tak samo jak wcześniej przeniosłam się do domu Effy.
  Strąciłam ciężar ze swojej stopy i szybko podążyłam w stronę drzwi.
-Macie coś?-powiedziałam do swoich towarzyszy
Kiedy Ethan otwierał usta dodałam:
-Oprócz klona CJ w szafie?
Chłopak zamknął usta i z zrezygnowaniem podbiegł do drzwi, aby je otworzyć. Przypomniałam sobie, że oglądałam kiedyś z rodzicami film, w którym człowiek wchodził do umysłów innych ludzi i za pomocą myśli materializował się przed nimi. Postanowiłam spróbować zrobić tak samo, skupiłam się na tym aby pojawić się przed samą sobą. Poczułam szarpnięcie, było bolesne, tak jakby ktoś ciągnął mnie za skórę przed siebie. Po chwili bólu stałam twardo na podłodze, patrzyłam na siebie samą, nadal miałam czarne włosy, swoją bladą skórę i szare oczy. Uśmiechnęłam się szeroko, wiedziałam, że ja ruda widzę siebie czarną i na odwrót. Nie zdawałam sobie sprawy, że każdy nieproszony gość był tu wrogiem. Ta tutejsza ja podcięła mnie, upadłam na podłogę i potoczyłam się w bok, nagle ktoś pociągnął drugą mnie do tyłu. Był to Victor, który wydawał się być przestraszony tym co robi.
-Zostaw ją! Przecież to jesteś ty!-powiadomił
Spojrzałam na siebie, zdawałam się być zdziwiona słowami chłopaka. Nadal sobie nie ufałam.
-O jakiej liczbie myślę?-zapytała
-7, liczbie magii-odpowiedziałam bez namysłu
Effy otworzyła szerzej oczy, Ethan, który stał oparty o klamkę upadł na podłogę, a Victor uśmiechną się z satysfakcją.
-Kto to CJ?-zapytałam szybko
Stałam nic nie mówiłam, w tym akurat się nie zmieniłam-byłam uparta.
-Kto to CJ?!-powtórzyłam
Druga ja obejrzała się za siebie i wepchała mnie do pokoju obok i zatrzasnęła drzwi.
-Mów skąd to wzięłaś?!-zapytałam inna ja
Palec drugiej ja utkwił na wisiorze na mojej szyi.
-A co podoba się?
-Nie drocz się ze mną, skąd masz piasek?!-zapytała
-No, a skąd się bierze piasek... od Piaska oczywiście!-odpowiedziałam
-Nie wiem po co , ani skąd tu przyszłaś, ale jeśli tam jest Piasek musisz mnie tam zaprowadzić!-nakazała
-To tu już sobie sny nie latają od okna do okna?-zapytałam
Czarna ja zacisnęła wargi.
-Nie-odpowiedziała ze smutkiem
Poczułam jak ktoś ciągnie mnie za ramię, z zimna tej dłoni wywnioskowałam, że jest to Jack.
-Słuchaj jeszcze tu wrócę i wtedy wszystko wyjaśnimy-powiedziałam po czym zniknęłam
  Widziałam zamazane kontury Jacka szarpiącego mnie za ramię. Wstałam powoli i przetarłam oczy.
-Długo mnie nie było?-zapytałam
Jack podrapał się po karku.
-Nie tylko chwilę al...
-Gdzie on jest?-przerwałam mu
Chłopak wskazał na czarną, lodową figurę stojącą przy oknie. Oboje podeszliśmy do niej, a ja jednym dotknięciem rozmroziłam ją. Stwór ukryty w jej wnętrzu wyglądał jak Jack w angielskiej bajce dla dzieci, ale w czarno-białej wersji. Chłopak chwycił go za kołnierz kubraczka i pociągnął do góry.
-Puść mnie, słyszysz?! Puść!-wrzeszczał
Jack pokiwał przecząco głową i powiesił go na wieszaku na płaszcze.
-Ja nic nie zrobiłem, ja tylko wykonywałem rozkazy!-usprawiedliwiał się
Jack i ja spojrzeliśmy po sobie i jednocześnie zapytaliśmy:
-Czyje rozkazy?!
Stwór rozejrzał się jakby się czegoś bał i szeptem powiedział:
-Mojego pana i stworzyciela
-Czyli?!-znowu zapytaliśmy jednocześnie
Popatrzyłam na chłopaka, Jack zdawał się rumienić
-CJ-szepnął stwór
Już po raz drugi spotkałam się z tym imieniem, skrótem, czy czym to tam jest.
-CJ-powtórzył Jack
Zamyślił się.
-Wiesz kto to CJ?-zapytał po chwili
-Nie-odpowiedziałam szybko
Nastała cisza.
''Ale na pewno się dowiem''-dodałam w myślach

czwartek, 9 maja 2013

Rozdział 9

Dzisiejszy rozdział dedykuję Anne Ch. Sory, że taki krótki ale wertując szufladki w swojej głowie doszłam do wniosku, iż 10 rozdział wyjdzie dluuuuugaśśśnyyy więc skróciłam ten. Jeszcze jedna informacja bo chyba niektórzy nie zrozumieli pewnej sprawy, w 8 rozdziale tylko pochyły tekst był fikcją. Gratuluję tym co od razu to zauważyli.
Miłej poczy... lek ...miłego czytu, czytu!

Obudził mnie hałas i zaniepokojone głosy dwojga mężczyzn, rozpoznałam głos Northa, lecz drugi mężczyzna był mi nie znany. Nie mogłam dać po sobie poznać, że już nie śpię, najpierw musiałam wiedzieć o czym rozmawiają.
-Wiesz po co mnie przysłał?-zapytał nieznany głos
-Tak wiem, chodzi o portal...Co będzie jeśli uciekł?-powiedział North
Nastąpiła chwila ciszy, później znów odezwał się North.
-Powiedzieć Jackowi?-zapytał
-Nie, stanowczo nie! To by zaburzyło równowagę światów!-powiedział drugi wyraźnie oburzony pytaniem
Usłyszałam westchnięcie, a później kroki podążające ku mnie. Usłyszałam szepty, a później słowa pożegnania. Kiedy upewniłam się, że North nie mógł mnie już zobaczyć otworzyłam oczy i wstałam. Podeszłam do lustra aby przyjrzeć się sobie jak co rano i mimo swojej woli wydałam z siebie okrzyk zdziwienia. W lustrze byłam całkiem inna ja: włosy miałam rude, ale nie rude jak wiewiórka tylko jak kwiaty begonii, oliwną karnacje i zielone oczy. Gdy ja stałam oniemiała przed lustrem do pokoju wbiegł zaniepokojony Jack. Przestraszona jego szybkim pojawieniem się natychmiast znikłam, teraz nie był to już dla mnie żaden problem.
-Znam już tą sztuczkę-powiedział wyraźnie rozbawiony moją reakcją na swoje pojawienie się
Dalej niewidzialna kopnęłam chłopaka w łydkę.
-Ała!-krzyknął
Zaczęłam się śmiać i pojawiłam się znowu. Kiedy to zrobiłam poczułam szarpnięcie za gardło i znowu przeniosłam się do pokoju Effy.
  Ktoś potrząsał moim ramieniem, była to Effy obok niej stał Victor i Ethan. Szarpnęłam ręką, wszyscy odskoczyli w bok.
-Gdzie on jest?!-zapytałam
-W szafie...nie pamiętasz, że to jedyne miejsce, z którego nie może wyjść dobrowolnie?-odpowiedział Ethan
Podeszłam do szafy i przyłożyłam ucho do drzwi szafy.
-Oczywiście, że wiem to było pytanie retoryczne!-powiedziałam
Zorientowałam się, że nie mogę sterować samą sobą, jakbym była myślą, albo sumieniem. Podeszłam do okna i zamknęłam je szczelnie.
-Czy ja wam nie mówiłam, że okna trzeba zamykać!-krzyknęłam
-Mówiłaś-powiedział Victor z rezygnacją w głosie
Nie sądziłam, że mogłabym kiedyś zamienić się w ciotkę Bergrydę - przyrodnią siostrę mojej mamy, strasznie oschłą i surową kobietę. Nagle szafa się zatrzęsła i wielkie pudło spadło mi na nogę.
Zerwałam się znowu byłam w bazie, Jack siedział przy mnie, wyglądał na przerażonego. Złapałam się za stopę w poszukiwaniu śladów po ciężkim ładunku, lecz tego nie znalazłam.
-Muszę porozmawiać z Northem-powiedziałam szybko
Jack popatrzył na mnie zdezorientowany, lecz po chwili ciszy pomógł mi wstać, a ja szybko podążyłam w stronę drzwi. Chłopak ruszył za mną, a ja odwróciłam głowę za siebie.
-SAMA-podkreśliłam
Jack wydał się zawiedziony, odwrócił się na pięcie i usiadł na parapecie okna.
  Szłam w stronę gabinetu Northa już wiedząc co się go zapytam, co się tu dzieje i kim był człowiek, z którym rozmawiał dziś rano. Doszłam do drzwi, zapukałam głośno, tak aby nie mógł powiedzieć, że nic nie słyszał. Gdy weszłam zamknęłam za sobą drzwi i mruknęłam pod nosem:
-Postawmy ławę na kawę
North wydał się zaskoczony, lecz postanowił się odezwać.
-Co cię do mnie sprowadza?-zapytał
Zdziwił mnie fakt, że w jego głosie nie usłyszałam rosyjskiego akcentu.
-Ty nie jesteś North!-krzyknęłam oburzona
-Oczywiście, że jestem! Co za niedorzeczność!-zaprzeczył
-To jak masz na imię?-zapytałam
''North'' wydał się speszony lecz odpowiedział.
-North...?-w jego głosie dało się usłyszeć nutę niepewności
Wiedziałam już, że to nie North, bo on chyba wie jak ma na imię. Znikłam, szybko podbiegłam do aktora i związałam go wyczarowanymi przez siebie lianami. Wyciągnęłam go na korytarz i krzyknęłam ile starczyło mi sił w płucach:
-Wezwać Strażników!!!    

środa, 8 maja 2013

1500 wejść!





Dzisiaj mamy mega jubileusz a mianowicie 1500 wejść na bloga! Z tej okazji pragnę podziękować wszystkim czytelnikom ( czyli wam oczywiście C: ) za to, że jesteście ze mną. Wy tworzycie tego bloga, wy jesteście moją inspiracją i motywacją. Z okazji tego właśnie jubileuszu zamówiłam już nowy szablon (więc Anne będzie szczęśliwa C: ) i jeśli zostanie przyjęte oczekujcie nowego szablonu. A i jeszcze jedno zapraszam do newlettera C:

wtorek, 7 maja 2013

Weno wróć!

Piszę dziś tylko po to aby poinformować was, że kolejny rozdział będzie trochę spóźniony. Powodem jest moje wypranie mózgu przez naukę ( koniec roku za pasem trzeba podciągnąć ocenki :) ) i brakiem weny twórczej. Potrzeba mi inspiracji, dawki pomysłów na chorobę Brak Weny proszę bądźcie moimi lekarzami i coś mi przypiszcie (znaczy się napiszcie w komentarzach). Będę bardzo wdzięczna, oczywiście napiszę czyja inspiracja była naj, którą się posłórzyłam.

                                                                                                  Ciężko chora bloggerka
                                                                                                                             ~Leercy

czwartek, 2 maja 2013

Rozdział 8

Mamy 8 rozdział (jeszcze raz przepraszam, że musieliście tyle czekać) więc bez dalszych wstępów zaczynamy!

  Jack uśmiechnął się do mnie próbując dodać mi otuchy. Wiedziałam, że chłopak jest jednym z tych, którzy najlepiej wiedzą co to znaczy być niewidzialnym. Nagle usłyszałam mroczny, straszny głos nie dochodził on z konkretnego miejsca, lecz z przestrzeni znajdującej się dookoła mnie.
-Nie oszukuj się, straciłaś wszystko! Odrzuć moc od siebie! Puki masz czas...-mówił powoli
Zaczęłam rozglądać się dookoła szukając źródła owych słów nie znalazłam go jednak, a głos dalej odbijał się echem w mojej głowie.
-Co ci to da? Stracisz rodzinę i cały swój świat! Czy TO naprawdę jest tego warte?-przekonywał
Jednym szybkim ruchem wstałam z wilgotnej posadzki tunelu i nie zważając na siedzącego na podłodze Jacka  pobiegłam ku kropce światła zatykając uszy palcami. Chciałam aby głos się przymknął, aby mnie opuścił, przestał wciskać kit.
-Zatrzymaj się, nie musisz się bać prawdy!-powtarzał
Wyszłam z mrocznego tunelu, w wielkim pomieszczeniu North uwalniał yetich, elfy i wróżki zębowe, Zając wynosił właśnie dzieci poza piekielny obszar tej pieczary, Ząbek i parę uwolnionych yeti wrzucali ocalałe zęby i prezenty do wielkich worów. Wciąż biegłam przed siebie gdy nagle ktoś z złapał mnie za kaptur, przewróciłam się z łoskotem na ziemię.
-Co się stało?-zapytał Jack
Złapałam się za obolałą głowę, głos ucichł.
-Nic się nie stało po prostu musiałam wyjść...-odpowiedziałam powoli
-Nie oszukuj siebie i mnie-nakazał
''Nie oszukuj'' zabrzmiało w mojej głowie jeszcze parę razy po tym jak chłopak to wypowiedział. Był to ten sam głos, przed którym uciekałam, ale to nie mógł być Jack przecież on tak nie potrafi. Chciałam zniknąć aby nikt mnie nie widział, wtopić się jak kameleon.
  Spojrzałam na posadzkę aby chłopak nie zauważył mojego zakłopotania i ku mojemu zdziwieniu w miejscu gdzie powinny być moje nogi była kamienna podłoga. Mogłam teraz iść, lecz chciałam zostawić Jackowi znak aby nie myślał, że znowu porwał mnie Mrok. Ściągnęłam więc wstążkę którą związane były moje czarne włosy i rzuciłam ją na podłogę. Gdy tylko wyszłam z tej zatęchłej dziury zerwał się wiatr i ku mojemu zdziwieniu oraz przerażeniu porwał mnie prosto w rosnące nieopodal drzewa. Zawisłam na jednej z gałęzi i klnąc pod nosem próbowałam się uwolnić, wkrótce gałąź pękła a ja z łoskotem wylądowałam na mokrej po deszczu ziemi. Wciąż zdziwiona spróbowałam to powtórzyć podskoczyłam i zawisłam w powietrzu. Uradowana pognałam ku niebu, zapominając o głosie, Jacku i moich rodzicach byłam szczęśliwa, lecz to nie potrwało długo.
-Więc wybrałaś swoją drogę, no trudno...
Tym razem mogłam wyraźnie usłyszeć, że głos dochodzi zza mnie. Zanim zdążyłam obrócić się i wreszcie odkryć kto wypowiadał te gnębiące mą duszę słowa, coś uderzyło we mnie z niewyobrażalną siłą. Poczułam tylko jak spadam i  łamię kolejne gałęzie drzew, nie mogłam nic zrobić. Upadłam na błotnistą ziemię, przez chwilę widziałam rozmazaną, czarną postać i słyszałam jej śmiech triumfu, a potem był tylko pisk w uszach i ciemność.
  Stałam na środku wielkiego placu, wszędzie wokół mnie było ciemno w opustoszałych budynkach nie paliło się ani jedno światło. Czułam się jakoś tak nieswojo, źle, jak urodzony pechowiec, mroczne realia tego miejsca w ogóle mi nie odpowiadały. Ujrzałam mały domek na końcu drogi, w nim jako jedynym paliło się światło, usłyszałam krzyki... krzyki złości. Szybko pobiegłam do źródła światła, wskoczyłam przez okno i przypatrzyłam się całej sytuacji. Na środku pokoju stała złotowłosa dziewczyna, a naprzeciw niej stał czarnowłosy chłopak, stał plecami do mnie więc nie mogłam przyjrzeć się jego twarzy. Nagle rozpoznałam w dziewczynie swoją przyjaciółkę z dzieciństwa, jedyną osobę, która mnie rozumiała - Effy. Elizabeth przeprowadziła się z Burgess do Green Bay w Wisconsin, więc właśnie tutaj chyba byłam.
-Zgaś to światło-krzyczał chłopak
-NIE, NIE ZGASZĘ! ŚWIATŁO DAJE NADZIEJĘ! A ONA JEST NAM POTRZEBNA!-krzyczała Effy
Chłopak podniósł do góry coś co wyglądało jak laska Jacka, po chwili zrozumiałam TO BYŁA LASKA JACKA! TEN CHŁOPAK BYŁ JACKIEM!  Zeskoczyłam z parapetu i wskoczyłam mu na plecy powalając go na ziemię. Szybkim ruchem zgarnęłam jego ręce do tyłu i związałam je łańcuszkiem od wisiorka.
-Angeline!-pisnęła Effy
Nie spojrzałam na nią, tylko przetoczyłam wroga na plecy. Spojrzałam mu w oczy i wtedy do mnie dotarło on był Jackiem, Jack przeszedł na złą stronę i pomógł Mrokowi sprawić, że świat stał się jego królestwem! Nagle chłopak zerwał łańcuszek i chwycił mnie za szyję.
Zerwałam się, to był tylko sen, na szczęście tylko sen. Rozejrzałam się dookoła chyba byłam w bazie, była noc, spojrzałam w dół na moich nogach oparta była głowa Jacka. Patrzyłam na śpiącego chłopaka myśląc: ''Kto jak kto, ale na pewno nie on''.

środa, 1 maja 2013

O rety, rety, rety!!!

Zapomniałam wam jeszcze powiedzieć, że do tej soboty (4 kwietnia) przeniosę blog na adres, który już wcześniej podałam:

story-after-story.blogspot.com



Piszę aby ktoś się potem nie dziwił, że nie może znaleźć bloga.

Ps.Nie zrobiłam tego wcześniej bo jak już mówiłam miałam karę (dostałam ją równo 24 kwietnia co za ironia losu XD).

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Och Leercy, co ty zrobiłaś!

Chciałam was wszystkich przeprosić za dłuższą nieobecność. Niestety kary się zdarzają (niestety przez wielkie N). Kolejny rozdzialik pojawi się niedługo i mam nadzieję, że się wam spodoba :)

I tu Jack na pocieszenie:
 W obu wersjach jest słodki <3

czwartek, 18 kwietnia 2013

Rozdział 7

Mamy już siódmy rozdzialik, ale ten czas leci nie? Postanowiłam, że dzisiejszy post będzie dedykowany wszystkim którzy mają lub chcą założyć bloga. Niech ta dedykacja doda wam otuchy i odwagi aby tworzyć to do czego jesteście stworzeni.

UWAGA!!!

W środę (24 kwietnia) przenoszę blog na nowy adres: 

story-after-story.blogspot.com 

Mam dla was jedno pytanie: dlaczego mój drugi blog się usunął? Nie mam go w liście blogów ani nie mogę na niego wejść! Pomocy pliss!
A tak z innej beczki miłego czytu, czytu!

  Szłam wąskim korytarzem szukając kogokolwiek ocalałego z napadu koszmarów. Nagle potknęłam się o coś, była to książka pod tytułem ''Vita Umana'' jeden z prezentów, który ocalał z rabunku. ''Vita'' było tym słowem, które słyszałam gdy Manny oświadczył, że we mnie też jest jakaś moc. Nie wiedziałam dlaczego wcześniej na to nie wpadłam!
''Vita to po włosku życie, życie to wiosna! Nie wierzę mam w sobie moc przeciwną do mocy Jacka! Powinnam jeszcze raz przemyśleć czy o tym mu powiedzieć czy też nie. Powinnam, powinnam mu powiedzieć, ale jeszcze nie teraz.''-pomyślałam
Wtedy usłyszałam ciche podzwanianie, szybko pobiegłam do miejsca, z którego dochodziło. Zobaczyłam małego elfa wychodzącego z pomarańczowej torby, ubrany był w czerwoną czapkę -tak jak wszystkie elfy- i błękitne skarpetki oraz rękawiczki. Pomogłam mu się wygramolić i z ciekawości spojrzałam na adres torebki, ku mojemu zdziwieniu był to mój adres czyli prezent był dla mnie. Pamiętam, że na na liście poprosiłam o coś co upodobniło by mnie do każdego strażnika. Zajrzałam do torebki, na dnie leżała ciemno zielona bluza z kapturem, naszyjnik z piórkami i buteleczką z piaskiem, podręczne farby i mały sztylecik. Pośpiesznie ubrałam wszystko na siebie i schowałam farby do kieszeni, a sztylecik za pasek od spodni i postanowiłam poszukać Jacka.
-Jack!-krzyknęłam
Nie usłyszałam odpowiedzi, więc musiałam poszukać go ''manualnie''. Postanowiłam zacząć od miejsca gdzie jego pobyt zdawał się najbardziej prawdopodobny czyli kuchni, a ściślej mówiąc magazynu. Wjechałam windą na balkon i weszłam do kominka, natychmiast znalazłam się w kuchni. Było tak jak przeczuwałam, drzwi magazynu były otwarte, a Jack upychał ciastka do luk za kafelkami, które prawdopodobnie sam zrobił.
-Uhm!-odchrząknęłam
Chłopak odwrócił się gwałtownie patrząc na mnie z przestrachem.
-No wiesz ja tylko ten yyy...-tłumaczył się
-Ty no ten no yyy... Powinieneś teraz przeszukiwać bazę!-zdenerwowałam się
Jack wstał i popatrzył się na mnie ze zdziwieniem.
-Ukradłaś mój image!-powiedział po chwili
Westchnęłam, myślałam, że zaraz wyjdę z siebie.
-Po co chowasz te ciasteczka-powiedziałam powoli, z zamkniętymi oczami
Jack nic nie mówił przez dłuższą chwilę. Tak sobie myślałam, że mimo, że chłopak ma ponad trzysta lat ma serce dzieciaka.
-Chodź-nakazałam ruszając w stronę kominka
  Prowadziłam Jacka przez zrujnowaną fabrykę Northa, wkrótce dotarliśmy do łuku prowadzącego do ''garażu''.
-O nie! Nie myśl o tym!-krzyczał Jack
Odwróciłam głowę w jego stronę i uśmiechnęłam się.
-O tak! Właśnie o tym myślę!-powiedziałam przeciągając wyrazy
Podeszłam do zamkniętych drzwi ściągając z włosów wsuwkę. Włożyłam ją w dziurkę przeznaczoną na klucz, przekręciłam parę razy i zamek puścił. Złapałam za klamkę i pociągnęłam drzwi, gdy tylko to zrobiłam wybiegły renifery, a za nimi wyjechały sanie. Gdy siadłam na miejsce Northa, poczułam się kimś ważnym, takim niby Strażnikiem.
-Umiesz tym sterować?-zapytał Jack wsiadając do sań
-Umiem prowadzić dorożkę, powóz i zabytkowy wóz strażacki czemu nie spróbować z saniami?-odpowiedziałam z uśmiechem
Chłopak zdawał się być zdziwiony moją odpowiedzią. Zgarnęłam wszystkie wodze do rąk i wystartowaliśmy, renifery były bardzo szybkie i na początku trudno było mi nad nimi zapanować. Moment wzlotu był dla mnie najlepszy, start samolotu to przy nim pikuś! Dla kogoś kto oglądał by to z boku wyglądało by to jak trzepany dywan lub jakaś fala. Lecieliśmy powoli poprzez Norwegię, Islandię, Danię, Kanadę prosto do Burgess. Gdy dolecieliśmy do dziury w lesie, wylądowaliśmy i wysiedliśmy uwiązałam renifery do drzewa, po czym podeszłam do Jacka.
-Wiesz co Jack? Chyba powinnam ci o czymś powiedzieć, bo wiesz ja...
Przerwał mi huk dobiegający z dna dziury, Jack spojrzał na mnie dając mi do zrozumienia, że nie mamy czasu. Chłopak wskoczył do otworu ja za nim zjeżdżając po ścianie za pomocą sztyletu, dotarliśmy do tego samego miejsca, w którym byłam wcześniej więziona. Klatki były zapełnione wróżkami, elfami, yeti i jajkami, a poniżej w takim a la lochu uwięzieni byli Strażnicy. Na środku stała mini wersja sfery snów, a obok niej  paliło się ognisko do którego dziwne stwory wrzucały zęby i prezenty dla dzieci. Byłam zdruzgotana tym co zobaczyłam, spojrzałam pytająco na Jacka, lecz on patrzył na coś na co ja wcześniej nie zwróciłam uwagi. Obok strażników stała gromadka ośmiu dzieciaków, przypuszczałam, że chłopak je zna dlatego tak się zaniepokoił. Jeden chłopiec nagle się ożywił, zawołał inne dzieci i wskazywał na Jacka, chłopak próbował dać im do zrozumienia, że muszą zachowywać się jakby go tu nie było, lecz na marne. Jeden dziwny stwór zauważył poruszenie dzieci i przywołał dziwnym pomrukiem Mroka, który dotąd przyglądał się z skupieniem swojej swerze snów. Czarny Pan podszedł do chłopca przywołując jednego stwora, stwór podniósł dzieciaka w górę, a Mrok groził chłopcu. Tego było dla Jacka za wiele, chłopak wyszedł z ukrycia i jednym ruchem zamroził stwora, Mrok wydał się zdziwiony gdy jego zamrożony pomocnik upadł z hukiem na ziemię.
  Jack podążał ku swojemu wrogowi twardo i zdecydowanie, widziałam jak Czarny Pan woła swoje koszmary on także był zdecydowany. Koszmary zaatakowały Jacka szybciej niż zdążyłam sobie to uświadomić, widziałam jak Mrok przygotowywał się do zadania chłopakowi ostatniego ciosu. Musiałam mu pomóc, wpadłam tylko na jeden pomysł, przykucnęłam i położyłam ręce do wilgotnej posadzki.
''Musi się udać, musi!''-powtarzałam sobie w duchu
Wtedy od moich rąk wystrzelił zielony pas, pędził prosto w kierunku koszmarów, gdy dotarł do któregoś łapał go, powalał na ziemię i unicestwiał. Po chwili nie było już ani jednego rumaka, wszyscy łącznie z Mrokiem spojrzeli w moim kierunku, poczułam się dość dziwnie. Czarny Pan zniknął tak szybko jak zaatakował, wtedy usłyszałam jak jeden dzieciak mówi coś do Jacka.
-Skąd to się wzięło?-zapytał
W tym momencie nie czułam się już dziwnie tylko okropnie. Ten chłopak mnie nie widział! Nie widział mnie! Bez namysłu pobiegłam do widocznego w oddali tunelu, w oczach miałam łzy, nie mogłam tego zaakceptować. Straciłam w tym momencie wszystko co było dla mnie ważne, skoro ten jeden chłopiec mnie nie widział rodzice i reszta rodziny także. Siedziałam w ciemnym korytarzu tuląc się do swoich kolan, po chwili usłyszałam głos Jacka wołał mnie, ale ja nie odpowiadałam. ''Nie ma róży bez kolców''-mawiała moja mama, pamiętam dokładnie kiedy ostatnio to powiedziała, miałam wtedy osiem lat i razem z rodzicami polecieliśmy do Los Angeles. Pierwszym miejscem, które odwiedziliśmy była wytwórnia Muppetów, rodzice kupili mi tam zegarek. Piękny, pozłacany zegarek, na którego tarczy wygrawerowane było słowo ''Muppety''  był piękny. Kiedy wróciliśmy do miasta i pierwszy raz poszłam w nim do szkoły wszyscy mnie wyśmiali, kiedy wróciłam do domu mama pocieszała mnie właśnie tym przysłowiem. Po krótkim czasie zobaczyłam Jacka w oddali, chłopak szybko do mnie podbiegł, usiadł koło mnie i objął mnie ramieniem.
-Wszystko się jakoś ułoży zobaczysz-szepnął
Odwróciłam głowę w jego stronę nie wiedziałam czy mu wierzyć, ale wiedziałam, że nic nie będzie tak jak dawniej.

piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 6

Mamy już dziś szósty rozdział ^^ Dzisiejszy rozdział dedykuję niedocenianej Ninfi Enigma
Przy okazji jakby ktoś z was natknął się w internecie na fajny szablon proszę dajcie mi link, ok?
W dzisiejszym rozdziale jest wątek wzięty z książki więc podaję LINK do objaśnienia (po angielsku).
Miłego czytania :) :P :D ;) :{ :* >.< <.> ^^      XD

  Światło oślepiło mnie na krótki czas, gdy znowu mogłam cokolwiek zobaczyć spostrzegłam małego, krępego, łysego człowieka. Wydawało mi się, że już go gdzieś widziałam wtedy przypomniałam sobie.
''O boże to Manny, nie wierzę!''-pomyślałam
Manny wpatrywał się we mnie ze zdziwieniem, lecz wkrótce postanowił zacząć rozmowę.
-Witaj nazywam się Tsar Lunar, ale znajomi i przyjaciele mówią mi po porostu Manny-przedstawił się
Nadal się nie ruszałam, próbowałam zanotować tę chwilę w swojej pamięci. Spotkałam Tsara Lunara pierwszego Strażnika, to on wybiera Strażników i jest głównym wrogiem Mroka.
-Ty chyba wiesz kim jestem?-zapytał po chwili
Pokiwałam głową dalej nic nie mówiąc.
-Chodź muszę z tobą porozmawiać-powiedział podchodząc do wielkiej ''centrali'' na balkonie
Podeszłam do Manniego, myśląc o czym ten chce mi powiedzieć.
-Widzisz te światła?-zapytał wskazując na globus
-Widzę-odpowiedziałam
-Więc każde z tych świateł to dziecko, które wierzy w Strażników-zwykłe dziecko-powiedział powoli
Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem.
-Widzisz ciebie tu nie ma wiesz dlaczego?-zapytał
-Nie, nie wiem-odpowiedziałam
-Dlatego, że nie jesteś zwykłą dziewczyną! Jesteś wyjątkowa!-wykrzyknął
Nie wiedziałam o co mu chodzi, byłam zdziwiona tą wiadomością. Może i wyróżniałam się znacząco od reszty dzieciaków w swoim wieku, ale w żadnym wypadku nie jestem wyjątkowa!
-Wcale nie jestem wyjątkowa!-zaprzeczyłam
-Jesteś i to bardziej niż ci się zdaje!-zapewnił Manny
Przemyślałam to dokładnie, do głowy przychodziła mi tylko jedna myśl, ale to nie mogło być to.
-To niemożliwe!-wykrzyknęłam
Tsar uśmiechnął się do mnie teraz wiedziałam, że mam rację. Popatrzyłam na niego jeszcze raz, wtedy ten przyłożył palec do mojego brzucha.
-To jest tam w środku-powiedział szeptem
  Manny rozpłynął się w powietrzu, a w mojej głowie odbijało się echem słowo ''Vita''. Wiedziałam, że muszę porozmawiać o tym z Jackiem, już miałam po niego biec gdy usłyszałam jak woła z windy.
-Ang! Ty też widziałaś ten przebłysk światła?!-wykrzyczał
Popatrzyłam jeszcze raz na księżyc, a później na Jacka.
-Eee, światło nie, nie widziałam-skłamałam
Nie wiem dlaczego wtedy go okłamałam może dlatego, że straciłam ochotę na to aby się tym z kimkolwiek dzielić? Jack zmarszczył brwi chyba wiedział, że kłamię.
-North mówi, że to może być jakieś ostrzeżenie-zmienił temat
-Przed czym?-zapytałam
-Możliwe, że przed Mrokiem albo jakimś innym łachudrą-odpowiedział
Zapadła chwila ciszy, niezręcznej ciszy.
-Szkoda, że jak gdzie kol wiek polecą nie polecę z nimi-odezwał się po chwili ze smutkiem
Wtedy wpadłam na pomysł, pobiegłam szybko do pokoju, do którego zaprowadził mnie wcześniej elf. Jack nie wiedząc o co mi chodzi pobiegł za mną, gdy oboje  znaleźliśmy się w pomieszczeniu otworzyłam okno i stanęłam na jego parapecie. Po chwili wyskoczyłam, robiłam to dla Jacka-mojego jedynego przyjaciela. Nawet w największym szaleństwie jest odrobina strachu, bałam się, że chłopak nie skoczy za mną i umrę na marne, ale to musiało się udać. Jack bez chwili namysłu skoczył za mną, gdy znalazł się na moim poziomie wyciągną do mnie rękę.
-Zwariowałaś?!-zapytał
Chwyciłam go za rękę.
-Może-odpowiedziałam z uśmiechem
Patrzyłam Jackowi w oczy modląc aby wszystko poszło według  mojego planu. Kiedy myślałam, że już się nie uda w pewnym momencie chłopak mrugnął, a gdy otworzył oczy były znów niebieskie jak dawniej.
-Jack leć!-wykrzyknęłam
-Ale ja nie mogę latać! Nie pamiętasz?!-krzyknął zdenerwowany
Wtedy wyciągnęłam rękę w stronę jego włosów i wyrwałam mu jeden.
-Naprawdę?!-zapytałam z ironią pokazując mu biały jak śnieg włos
Jack popatrzył na mnie z niedowierzaniem, gdy byliśmy już prawie przy ziemi chłopak zarzucił nie sobie na plecy i poleciał w górę.
  Wylądowaliśmy na pokrytym śniegiem pagórku, Jack odstawił mnie na ziemię (tak naprawdę to na śnieg) gdzie ja automatycznie zapadłam się na tyle głęboko, że nic nie widziałam, lecz słyszałam głos Jacka.
-To niesamowite, znów jestem sobą! Wiesz co Ang mam u ciebie dług!-krzyczał
''Ciekawe czy zauważył moją nieobecność?''-pomyślałam
Jack gadał sam do siebie przez jakieś pięć minut zanim zorientował się, że nie stoję przed nim. Gdy już mnie wyciągnął oboje stanęliśmy jak wmurowani-baza była atakowana! Czarne konie wdzierały się do środka i siały spustoszenie: kradły zabawki, elfy a nawet yetich! Zorientowaliśmy się zbyt późno i mimo, że Jack natychmiastowo pognał na pomoc Northowi wszystkie rumaki zdążyły uciec ze swym łupem. Po dłuższej chwili chłopak wrócił wyraźnie zawiedziony.
-Zabrali wszystko! Wszystko! I porwali Northa!-krzyczał
-To nie twoja wina-uspokajałam go
-Jak nie moja to czyja?!-nie dał się przekonać
Przyznam, że pod tym względem jesteśmy do siebie podobni: oboje nieustępliwi i uparci.
-Ale nic więcej nie mogłeś zrobić! Przecież nie masz laski!-byłam nieugięta
Jack westchnął.
-Masz rację-przyznał
Kiedy podchodził do mnie aby zabrać mnie do bazy coś spadło mu na głowę. Ku naszemu zdziwieniu była to laska Jacka! Chłopak podniósł ją i celując w przeszukującą śniegi pardwę wystrzelił w jej kierunku błękitny promień. Popatrzyłam na księżyc, a później na bazę, dlaczego nie pomógł Northowi? Pozwolił aby wszystko na co pracował legło w gruzach! Gdy Jack patrzył z zamyśleniem na opustoszały budynek ja podeszłam do niego.
-Chodź musimy tam iść!-powiedziałam chwytając go za rękaw bluzy
Chłopak przytaknął i oboje polecieliśmy w stronę bazy, teraz już wszystko wywróciło się do góry nogami. Ostatnio to Strażnicy ratowali mnie, a teraz ja i Jack będziemy ratować Northa. Kiedy dolecieliśmy do bazy oboje rozbiegliśmy się aby poszukać śladów po nieporwanych elfach i yetich.                           

środa, 10 kwietnia 2013

WIELKA SONDA!!!

  Mam dla was krótką wiadomość: w związku z tym iż jeden z naszych bohaterów się zmieni lub dodam nowego (to będzie niespodzianka) potrzebuję dla niego przydomka (coś takiego jak np. Jack Mróz) w temacie wiosennym lub letnim. Tutaj właśnie jest wasza rola, podaję link do sondy >LINK<, możecie głosować na podane przeze mnie przykłady lub napisać w komentarzach do tego posta własne propozycje (niekoniecznie po polsku) dodam je do sondy w ciągu ok 24 godzin.

Rozdział 6 nie pojawi się do środy następnego tygodnia!

(wtedy upływa czas głosowania)

 

Głosujcie Proszę *.*

Edit:
Postanowiłam, że już dzisiaj sonda dobiegnie końca (nie wiem po prostu taka moja zachcianka) więc wygrał przydomek Vita!
Głosy:
Caldo
0 głosów (0 %)

Primavera
0 głosów (0 %)

Fiore
3 głosy (33 %)

Vita
6 głosów (66 %)

Cloud
0 głosów (0 %)

Dziękuję za wszystkie oddane głosy!

Ps. Kisielka domyśliła się dla kogo jest ten przydomek jak ją ładnie poprosicie to wam powie ;) 

sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 5

Mamy już rozdział 5 :) Dedykuję go wam wszystkim-moim czytelnikom. To wy mobilizujecie mnie do tego aby dalej pisać, dlatego dzisiejszy rozdział jest dla was :) Przy okazji zapraszam na mój drugi blog: storyofdragons.blogspot.com gdzie niedługo pojawi się pierwszy rozdział :) Miłego czytu, czytu XD

  Siedziałam zamknięta w klatce już bardzo długo, traciłam nadzieję na uwolnienie. Mrok co chwila atakował mnie dociekliwymi uwagami typu: ''A gdzie jest twój mroźny wybawca?'', ''Bądź co bądź, jest tyle dzieci na świecie, że ty się nie liczysz!''. Nie należę do osób, które łatwo podają się namowom innych, więc nic mi nie mógł wbić do głowy. Siedząc w ciemnej klatce dostawałam tylko szklankę wody i to brudnej, a mój żołądek już od dłuższego czasu był pusty. Mrok nie mógł zrobić mi krzywdy, inaczej jego plan by się nie powiódł. Wiedziałam, że chce zwabić Strażników tutaj, aby zrobić coś złego nie mogłam na to pozwolić.
-Wiesz co moja droga?-odezwał się nagle Mrok
Wysuwając głowę przez kraty popatrzyłam na niego ze zdziwieniem.
-Trochę za długo czekamy na twoją odsiecz-powiedział
Wtedy wokół mnie zaczęły krążyć chmury czarnego piachu, po paru sekundach uderzyły we mnie. Przestałam cokolwiek widzieć, nie mogłam się ruszać ani mówić, mogłam tylko słuchać i myśleć. Z nasłuchiwania wywnioskowałam, iż zostałam wyniesiona z tej dziury. Wkrótce szybko i niespodziewanie poczułam podmuch zimnego powietrza, znajomy podmuch zimnego powietrza.
-Gdzie ona jest!-usłyszałam znajomy głos
-Dlaczego od razu mnie osądzasz?-odezwał się inny
-Mrok! Nie kłam! Wiesz gdzie ona jest!-wykrzyknął jeszcze inny
Niespodziewanie odzyskałam wzrok, mowę i umiejętność poruszania się. Od razu zauważyłam Jacka, który patrzył na mnie z niepokojem, ognisko rozpalone niedaleko i innych Strażników. Mrok przytrzymywał mnie jedną ręką, nie wiedziałam po co mu ognisko, ale spodziewałam się, że ma to związek z jego planem.
-No popatrz! Ja mam coś co ty chcesz, a ty masz coś co ja chcę-odezwał się szyderczo
Zębowa Wróżka spojrzała na chłopaka ze strachem w oczach, Zając chwycił bumerang, Piaskowy Ludek trzymał już w rękach swoje bicze, a North chwycił za swoje szable-wszyscy przygotowywali się do walki.
-Czego chcesz?!-zapytał rozgniewany Jack
-Pomyślmy... Twojej laski!-wykrzyknął Mrok
Przestraszyłam się, wiedziałam do czego jest zdolny Mrok, nie chciałam aby Jackowi się coś stało.
-Jack nie!-wykrzyknęłam
Czarny Pan przydusił mnie jeszcze mocniej do siebie, wyciągając rękę w stronę chłopaka Wróżka chwyciła Jacka za ramię. Po chwili ciszy Jack wyciągnął laskę w stronę Mroka, a ten pochwycił ją rzucając mnie na ziemię.
  Nikt nie wiedział co się teraz stanie, gdy się podnosiłam Mrok złamał laskę Jacka i wrzucił ją do ogniska. Chłopak upadł na kolana, a ja przestraszona szybko podbiegłam do niego tak samo jak inni. Wiedziałam, że laska była źródłem mocy Jacka i, że gdy ją utraci zniknie cała jego moc. Wszyscy patrzyliśmy na niego ze strachem i wtedy zauważyłam niewielkie brązowe plamki na końcówkach włosów Jacka, które powiększały się powoli. North przywołał sanie i razem z Zającem wnieśli do nich półprzytomnego chłopaka. Gdy wszyscy zajęli swoje miejsca niespodziewanie odezwał się Jack.
-Niech Angeline też pojedzie-powiedział cicho
North skinął głową i pomógł mi wsiąść do sań, usiadłam zaraz obok Jacka. Wszyscy lecieliśmy w kłopotliwej ciszy, jeszcze zanim dolecieliśmy do bieguna włosy chłopaka stały się całkiem brązowe, a skóra mniej blada niż zwykle. Wkrótce dotarliśmy do bieguna, od razu zauważyłam duży budynek-bazę Strażników. Wlecieliśmy przez szeroki, lodowy tunel prosto do dużego pomieszczenia przypominającego garaż. North przywołał yetiego i powiedział coś do niego w dość dziwnym języku, yeti wziął Jacka na ręce i wyniósł  z ''garażu''. Dwójka innych yeti odprowadziła sanie do innego pomieszczenia, Strażnicy weszli do windy ja za nimi. Jechaliśmy powoli na pierwszym piętrze zauważyłam fabrykę zabawek, gdzie ku mojemu zdziwieniu nie pracowały elfy tylko yeti! Budowały one zabawki na wzór lodowych figur, wkrótce dojechaliśmy do balkonu wysoko nad fabryką. Prosto przed nami wisiał z sufitu wielki globus, na którym jarzyły się miliony złotych świateł. Sufit był szklany, a cały budynek rozświetlany był przez blask księżyca, który wydawał się patrzeć na nas wszystkich w szczególności na mnie. Nagle poczułam, że ktoś ciągnie mnie za nogawkę gdy spojrzałam w dół ujrzałam elfa, który wskazywał na duże dębowe drzwi parę metrów ode mnie. Prowadzona przez dumnego z wykonania zadania elfa doszłam do drzwi i powoli weszłam. Pokój był niewielki, przy ścianie stały regały z dziesiątkami ksiąg, a na środku pokoju było okno, na którego parapecie siedział Jack bardzo zamyślony.
-Jack?-zawołałam niepewnie
Sądziłam, że chłopak będzie na mnie zły za to co się stało, lecz wręcz przeciwnie bardzo ucieszył się z mojego przyjścia.
-Angeline!-wykrzyknął wstając z parapetu
Gdy mnie zobaczył mina mu zrzedła.
-Coś się stało?- zapytał
Wtedy nie wiem dlaczego podbiegłam do niego i mocno go przytuliłam.
-Przepraszam-szepnęłam
Jack wydawał się zaskoczony, prawdopodobnie nie spodziewał się tego. Po chwili chłopak odsunął mnie od siebie.
-No co ty, nie masz za co to moja wina-powiedział
Jego duże brązowe oczy patrzyły na mnie z powagą.
-Nieprawda! Gdybym wtedy nie dała się mu złapać!-zaprzeczałam
-A ja mogłem nie dać mu cię w ogóle porwać, przecież byłem niedaleko!-przekonywał mnie
-I co teraz będzie?-zapytałam
-Coś wymyślimy-odpowiedział
Staliśmy chwilę w ciszy, miałam czas aby wszystko sobie poukładać w głowie. Spojrzałam na Jacka, teraz wyglądał całkiem inaczej: miał brązowe oczy i włosy, a na jego policzkach pojawiły się rumieńce.
-Chodź wiem gdzie chowają ciasteczka!-powiedział ciągnąc mnie za rękę w stronę drzwi
  Wyrwana z zamyślenia poszłam za nim, na balkonie nie było nikogo, ciągnięta przez Jacka gnałam ku kominkowi. Uznałam za wariactwo wejście do kominka, lecz usłuchałam go i skoczyłam w ogień. Po chwili znaleźliśmy się w ogromniej kuchni gdzie tym razem elfy wypiekały ciasteczka, chłopak pociągnął mnie w stronę sosnowych drzwi z napisem ''MAGAZYN''. Weszliśmy do ogromnego pomieszczenia zastawionego pudłami, które prawdopodobnie zawierały ogromną ilość ciastek, Jack otworzył jedno i oboje zaczeliśmy pałaszować ciastka. Wydawało mi się, że zjadłam ledwo parę ciasteczek, a opróżnione stały już dwa pudełka. Postanowiliśmy wracać, oczywiście wróciliśmy tą samą drogą poprzez kuchnię i kominek na balkon.
-Jak ci się podobało-zapytał mnie po wyjściu z kominka
-Jak dla mnie było super-odpowiedziałam z uśmiechem
Jack odwzajemnił uśmiech, wtedy usłyszałam głos Northa
-Jack pozwól na chwilę!-krzyknął
Chłopak odwrócił się w jego stronę.
-Ja muszę już chyba iść-powiedział Jack
Skinęłam głową, a chłopak pobiegł w stronę windy odwracając głowę w moją stronę. Nie wiem dlaczego, ale ciągle obwiniałam się za to co wydarzyło się tam w lesie. Poczułam, że pieką mnie oczy, wtedy spojrzałam na wielką literę G wyrytą na posadzce. Wokół niej były wyryte postacie jedną z nich był Jack, podeszłam do niej i wtedy nie wytrzymałam. Słone łzy ciekły mi po policzkach i kapały na posadzkę, gdy jedna z nich znalazła się na ''petroglifie'' pojawiło się jasne, oślepiające światło. Zmrużyłam oczy, zauważyłam tylko ciemny zarys niskiej i krępej postaci, nie wiedziałam kim ona była, lecz nie spodziewałam się by była kimś o niecnych zamiarach.      

piątek, 29 marca 2013

Rozdział 4

Witam, wszystkich w piątek przed świętami Wielkanocnymi :) Postanowiłam wstawić dzisiaj jako rekompensatę za krótkie rozdziały. Dzisiejszy rozdział dedykuję
















MacCartney. MacCartney była kobietą wysoką i potężnie zbudowaną, a jej głęboko osadzone, ciemne oczy wydawały się patrzeć w ludzką duszę. Patrząc na jej budowę ciała można było porównać ją do Hagrida, lecz gdy miało się z nią bliższy kontakt (co mi zdarzało się dość często) wtedy w twoich oczach z wielkiego, miłego Hagrida zamieniała się w rządnego krwi i nieszczęścia Voldemorta.
-Dzisiejszy temat brzmi: Świat elfów i chochlików - literatura fantastyczna-odrzekła od niechcenia nauczycielka
Z moich obserwacji wynikło, że byłam jedyną osobą którą treść tego tematu lekko ucieszyła, choć i tak wiedziałam, iż MacCartney spaprze sens dzisiejszej lekcji.
-Ktoś wie coś o tego typu literaturze?-zapytała świdrując klasę wzrokiem
Podniosłam rękę i kiedy nauczycielka udzieliła mi pozwolenia rozpoczęłam monolog, którego i tak nikt nie słuchał.
-Fantasy to gatunek literacki używający magicznych i innych nadprzyrodzonych form, motywów, jako pierwszorzędnego składnika fabuły, myśli przewodniej, czasu, miejsca akcji, postaci i okoliczności zdarzeń. Fantasy jest na ogół odróżniane od science fiction oraz od horroru, przy założeniu, że względnie nie wchodzi w tematykę naukową lub tematykę grozy. Jednak gatunki te w znacznym stopniu przenikają się. Wszystkie trzy mieszczą się w pojęciu fantastyki. W kulturze popularnej gatunek fantasy zdominowany jest przez odmianę mediewistyczną, zwłaszcza od czasu ogólnoświatowego sukcesu utworu Władca Pierścieni i innych związanych z tematyką Śródziemia dzieł J.R.R. Tolkiena. W szerszym znaczeniu, fantasy obejmuje prace wielu pisarzy, artystów, filmowców, muzyków, począwszy od starożytnych mitów i legend, aż po wiele ostatnich tytułów, znanych obecnie szerokiej publiczności.-wyrecytowałam
-Podziwiam twą wiedzę w temacie fantasy, a teraz przejdźmy do lekcji-nakazała





















poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział 3

A więc mamy już 3 rozdział :) Patrząc na to, że Wielkanoc już zapasem postanowiłam aby dzisiejszy rozdział miał patrona: Zająca Wielkanocnego. Miłej poczytajki, oraz wesołego jajka, mokrego dyngusa i dobrej wyżerki XD

  Minął już tydzień odkąd ostatni raz widziałam się z Jackiem, czyżby to on o mnie zapomniał? Niemożliwe wiem, że nie mógł, ale kiedy widzieliśmy się ostatnio obiecał. Obiecał, że spotkamy się znowu jak najszybciej. Zamyślona siedziałam na parapecie okna spoglądając na topiący się śnieg, przypominałam sobie życie na Florydzie: non stop ciepło i brak śniegu. To ja namówiłam rodziców do przeprowadzki tutaj, do Burgess. W ciągłym zamyśleniu podeszłam do biurka i otworzyłam szufladę, wyjęłam z niej starą pogiętą kartkę papieru. Gdy ją rozwinęłam zobaczyłam swój rysunek z dzieciństwa, były to dwie postacie mała dziewczynka w kurtce i chłopiec z białymi włosami. Przypomniałam sobie kiedy to narysowałam, miałam wtedy osiem lat i przeczytałam już całą książkę od rodziców. Chciałam wtedy zobaczyć soje marzenie więc to narysowałam, uśmiechając się przypięłam kartkę do tablicy korkowej. wtedy właśnie weszła mama
-A ty jeszcze nie w łóżku?-zapytała z zdziwieniem
-Nie mogę zasnąć-odpowiedziałam ziewając
-Przecież widzę, że jesteś śpiąca. Czekasz na coś?
-Nie na nic nie czekam, po prostu nie chce iść spać
Gdy to mówiłam Jack stanął na moim parapecie i uśmiechną się do mnie, a ja spoglądałam raz mamę raz na niego. Sytuacja zrobiła się trudna-musiałam zbyć mamę.
-Wiesz co mamo jednak chyba się położę
-Dobrze, dobranoc
Gdy tylko usłyszałam, że mama zeszła po schodach podeszłam do okna i otworzyłam je.
-Gdzie ty byłeś tyle czasu!-zaczęłam kryczeć
-Planowałem-odparł Jack bez przejęcia moimi wrzaskami
-Co plano...
Nie zdążyłam dokończyć zdania a Jack zarzucił mnie sobie na plecy i wyleciał przez okno.
-Co ty robisz?! Co pomyślą moi rodzice jak nie zastaną mnie w łóżku?!
-Nie krzycz tak połowę miasta obudzisz! Chce po prostu ci coś pokazać
-Dobra niech ci będzie
  Wylądowaliśmy w ciemnej, szarej uliczce na środku której w asfalcie rósł kwiatek.
-Stań przy kwiatku-polecił Jack
-Po co?
-Stań po prostu! 
Kiedy oboje staliśmy przy kwiatku Jack wyrwał go i zlecieliśmy w dół. Zjeżdżaliśmy bardzo szybko szerokim, wyścielonym mchem i paprociami tunelem. Na pierwszy rzut oka widać było, że Jackowi podoba się taka alternatywa podróży, czego nie można było powiedzieć o mnie samej. Wkrótce tunel zakończył się, a my wlecieliśmy w coś kolorowego i mokrego.
-Jack! To nie jest śmieszne!-krzyknęłam oburzona
-Jest, jest! Szkoda, że siebie nie widzisz!-odpowiedział ledwo powstrzymując śmiech
Wyczołgałam się z trudem na brzeg i dopiero wtedy zauważyłam gdzie jestem. Sufit był bardzo wysoko, wszędzie rosły kwiaty i paprocie, a głazy w kształcie jaj patrzyły się na nas ze zdziwieniem.
-To nora!-wykrzyknęłam 
-Spostrzegawcza jesteś-powiedział Jack z ironią 
-Ha, ha! A co powiesz teraz?!-powiedziałam nalewając sobie do rąk różowej farby
-Tak chcesz się bawić?!-odpowiedział także nabierając do rąk farby
  Oblewaliśmy się farbą tak długo, że aż oboje wyglądaliśmy jak pisanki. Nagle stało się coś niespodziewanego za chłopakiem stanął Zając, a ja zatrzymana w dość komicznej sytuacji spoglądałam na niego z przestrachem.
-On stoi za mną prawda?-zapytał
Ja tylko powoli pokiwałam głową, a Jack obrócił się w stronę rozgniewanego Zająca.
-Co ty sobie wyobrażasz?!-zaczął krzyczeć zając
-Hej spokój ja tylko...-Jack próbował załagodzić sytuację
-Ja wiem co ty tylko! Sprowadzasz tu jakichś nieznajomych, zużywasz moje zapasy farby i przeszkadzasz mi w pracy! Ty tylko to zbyt pobłażliwe określenie, prawidłowe byłoby ty aż!-denerwował się
-No dobra może to nie był wzór dobrego zachowania ale...-chłopak dalej próbował wybrnąć
-Ale, ale nie potrzeba żadnych ale abym widział co tu robisz!!!
Kłócili się tak już z dobre pięć minut, lecz w końcu nie wytrzymałam.
-Heeej!!!
Obaj popatrzyli się na mnie ze zdziwieniem, wyglądali komicznie. Przez Jacka o mało co nie zepsułam powagi sytuacji, cały w farbie i ta mina.
-Przepraszam, że przeszkadzam w kłótni, ale nie uśmiecha mi się patrzeć jak na siebie wrzeszczycie
-Sory Ang, ale to on zaczął!
-Jak dzieci, po prostu przyjmij cios na klatę i chodźmy Jack późno już!
-No dobra, pa Zając kiedy indziej pogadamy
Jack odszedł od zająca, a ja wskoczyłam mu na plecy i razem wylecieliśmy przez tunel. Nie trwało długo i byłam już w domu. 
-To do zobaczenia-powiedział z uśmiechem Jack
-Do zobaczenia-odpowiedziałam
Gdy Jack poleciał jeszcze długo wpatrywałam się w jego oddalającą się sylwetkę myśląc jak wytłumaczę rodzicom fakt, że jestem cała wysmarowana farbą. 

O mnie

Moje zdjęcie
Już zaczęłaś?! A niech cię! Mam na imię Sara... Mój wiek pozostanie wam nieznany, powiem tylko, że kończę podstawówkę. (Bła, ha, ha! Męczcie się a co!) Posiadam aska(dziwnemyslimodeon)i Twittera(@Leercy) NIE MAM FACEBOKA ANI TYCH INNYCH ŚMIECI więc jeśli gdzieś zobaczycie kogoś pod moim orginal nickiem proszę przywalić mu serdecznie ode mnie c: Bym zapomniała! Naleśniki?!