Translate

czwartek, 2 maja 2013

Rozdział 8

Mamy 8 rozdział (jeszcze raz przepraszam, że musieliście tyle czekać) więc bez dalszych wstępów zaczynamy!

  Jack uśmiechnął się do mnie próbując dodać mi otuchy. Wiedziałam, że chłopak jest jednym z tych, którzy najlepiej wiedzą co to znaczy być niewidzialnym. Nagle usłyszałam mroczny, straszny głos nie dochodził on z konkretnego miejsca, lecz z przestrzeni znajdującej się dookoła mnie.
-Nie oszukuj się, straciłaś wszystko! Odrzuć moc od siebie! Puki masz czas...-mówił powoli
Zaczęłam rozglądać się dookoła szukając źródła owych słów nie znalazłam go jednak, a głos dalej odbijał się echem w mojej głowie.
-Co ci to da? Stracisz rodzinę i cały swój świat! Czy TO naprawdę jest tego warte?-przekonywał
Jednym szybkim ruchem wstałam z wilgotnej posadzki tunelu i nie zważając na siedzącego na podłodze Jacka  pobiegłam ku kropce światła zatykając uszy palcami. Chciałam aby głos się przymknął, aby mnie opuścił, przestał wciskać kit.
-Zatrzymaj się, nie musisz się bać prawdy!-powtarzał
Wyszłam z mrocznego tunelu, w wielkim pomieszczeniu North uwalniał yetich, elfy i wróżki zębowe, Zając wynosił właśnie dzieci poza piekielny obszar tej pieczary, Ząbek i parę uwolnionych yeti wrzucali ocalałe zęby i prezenty do wielkich worów. Wciąż biegłam przed siebie gdy nagle ktoś z złapał mnie za kaptur, przewróciłam się z łoskotem na ziemię.
-Co się stało?-zapytał Jack
Złapałam się za obolałą głowę, głos ucichł.
-Nic się nie stało po prostu musiałam wyjść...-odpowiedziałam powoli
-Nie oszukuj siebie i mnie-nakazał
''Nie oszukuj'' zabrzmiało w mojej głowie jeszcze parę razy po tym jak chłopak to wypowiedział. Był to ten sam głos, przed którym uciekałam, ale to nie mógł być Jack przecież on tak nie potrafi. Chciałam zniknąć aby nikt mnie nie widział, wtopić się jak kameleon.
  Spojrzałam na posadzkę aby chłopak nie zauważył mojego zakłopotania i ku mojemu zdziwieniu w miejscu gdzie powinny być moje nogi była kamienna podłoga. Mogłam teraz iść, lecz chciałam zostawić Jackowi znak aby nie myślał, że znowu porwał mnie Mrok. Ściągnęłam więc wstążkę którą związane były moje czarne włosy i rzuciłam ją na podłogę. Gdy tylko wyszłam z tej zatęchłej dziury zerwał się wiatr i ku mojemu zdziwieniu oraz przerażeniu porwał mnie prosto w rosnące nieopodal drzewa. Zawisłam na jednej z gałęzi i klnąc pod nosem próbowałam się uwolnić, wkrótce gałąź pękła a ja z łoskotem wylądowałam na mokrej po deszczu ziemi. Wciąż zdziwiona spróbowałam to powtórzyć podskoczyłam i zawisłam w powietrzu. Uradowana pognałam ku niebu, zapominając o głosie, Jacku i moich rodzicach byłam szczęśliwa, lecz to nie potrwało długo.
-Więc wybrałaś swoją drogę, no trudno...
Tym razem mogłam wyraźnie usłyszeć, że głos dochodzi zza mnie. Zanim zdążyłam obrócić się i wreszcie odkryć kto wypowiadał te gnębiące mą duszę słowa, coś uderzyło we mnie z niewyobrażalną siłą. Poczułam tylko jak spadam i  łamię kolejne gałęzie drzew, nie mogłam nic zrobić. Upadłam na błotnistą ziemię, przez chwilę widziałam rozmazaną, czarną postać i słyszałam jej śmiech triumfu, a potem był tylko pisk w uszach i ciemność.
  Stałam na środku wielkiego placu, wszędzie wokół mnie było ciemno w opustoszałych budynkach nie paliło się ani jedno światło. Czułam się jakoś tak nieswojo, źle, jak urodzony pechowiec, mroczne realia tego miejsca w ogóle mi nie odpowiadały. Ujrzałam mały domek na końcu drogi, w nim jako jedynym paliło się światło, usłyszałam krzyki... krzyki złości. Szybko pobiegłam do źródła światła, wskoczyłam przez okno i przypatrzyłam się całej sytuacji. Na środku pokoju stała złotowłosa dziewczyna, a naprzeciw niej stał czarnowłosy chłopak, stał plecami do mnie więc nie mogłam przyjrzeć się jego twarzy. Nagle rozpoznałam w dziewczynie swoją przyjaciółkę z dzieciństwa, jedyną osobę, która mnie rozumiała - Effy. Elizabeth przeprowadziła się z Burgess do Green Bay w Wisconsin, więc właśnie tutaj chyba byłam.
-Zgaś to światło-krzyczał chłopak
-NIE, NIE ZGASZĘ! ŚWIATŁO DAJE NADZIEJĘ! A ONA JEST NAM POTRZEBNA!-krzyczała Effy
Chłopak podniósł do góry coś co wyglądało jak laska Jacka, po chwili zrozumiałam TO BYŁA LASKA JACKA! TEN CHŁOPAK BYŁ JACKIEM!  Zeskoczyłam z parapetu i wskoczyłam mu na plecy powalając go na ziemię. Szybkim ruchem zgarnęłam jego ręce do tyłu i związałam je łańcuszkiem od wisiorka.
-Angeline!-pisnęła Effy
Nie spojrzałam na nią, tylko przetoczyłam wroga na plecy. Spojrzałam mu w oczy i wtedy do mnie dotarło on był Jackiem, Jack przeszedł na złą stronę i pomógł Mrokowi sprawić, że świat stał się jego królestwem! Nagle chłopak zerwał łańcuszek i chwycił mnie za szyję.
Zerwałam się, to był tylko sen, na szczęście tylko sen. Rozejrzałam się dookoła chyba byłam w bazie, była noc, spojrzałam w dół na moich nogach oparta była głowa Jacka. Patrzyłam na śpiącego chłopaka myśląc: ''Kto jak kto, ale na pewno nie on''.

3 komentarze:

  1. No, i notka jest mega ^^ Fajnie to napisałaś - ja aż do końca notki myślałam, że to się dzieje naprawdę.
    Powodzenia w dalszym pisaniu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się przyjrzysz zobaczysz, że prawie cały trzeci akapit napisany jest pochyłym tekstem. To tylko on jest fikcją..

      Usuń
  2. Tak natka jest świetna.Uwielbiam czytac twoje opowiadania i tak jak to napisała Shade,aż do końca czułam się jakbym tam była.Oby było tak dalej.*u*Życzę weny^^

    OdpowiedzUsuń

O mnie

Moje zdjęcie
Już zaczęłaś?! A niech cię! Mam na imię Sara... Mój wiek pozostanie wam nieznany, powiem tylko, że kończę podstawówkę. (Bła, ha, ha! Męczcie się a co!) Posiadam aska(dziwnemyslimodeon)i Twittera(@Leercy) NIE MAM FACEBOKA ANI TYCH INNYCH ŚMIECI więc jeśli gdzieś zobaczycie kogoś pod moim orginal nickiem proszę przywalić mu serdecznie ode mnie c: Bym zapomniała! Naleśniki?!