Translate

czwartek, 23 maja 2013

Rozdział 11

Dedykuję Kiślowi ...

  Staliśmy pogrążeni w ciszy, jedynymi odgłosami były te wydawane przez znerwicowanego skrzata. Nagle mały zrzęda zaprzestał szarpać się na wieszaku, po czym uśmiechnął się szeroko.
-Macie przechlapane...-powiedział
Spojrzeliśmy na niego, wydawał się być tym faktem bardzo usatysfakcjonowany. Spodziewałam się tylko jednego. Skrzat utwierdził mnie w moim przekonaniu.
-...Czarny Jack nadchodzi
Zanim zdałam sobie sprawę z tego co powiedział, baza przechyliła się jak statek na ostrym zakręcie. Upadłam na podłogę i potoczyłam się w stronę drzwi. Okno roztwarło się gwałtownie, a za sprawą mrocznego powiewu zgasły wszystkie światła. Jedynym źródłem światła była jarząca się lodowym blaskiem laska Jacka. Nagle usłyszałam mroczny głos.
-Dobrze się spisałeś Fro...-pogratulował
Oparłam się o drzwi, starałam się przejść niezauważona do Jacka, lecz ktoś mnie powstrzymał.
-No proszę... Tutejsza odpowiedniczka przywódczyni Gildii Brukowców... Czuję się zaszczycony...
Jack obrócił się gwałtownie w stronę głosu, oświetlając przy tym sylwetkę jego właściciela. Był to chłopak o piwnych oczach, czarnych włosach i bladej skórze. Ubrany był w czarną bluzę podobną do tej, którą miałam teraz na sobie i spodnie identyczne jak te Jacka. Jego ręka była na czymś zaciśnięta, lecz tam już nie dochodziło lodowe światło. Teraz wiedziałam już co oznacza skrót CJ, choć nie mogłam uwierzyć, że się nie przesłyszałam.
''Czarny Jack... Jack''-odbijało się echem w mojej głowie
Nagle drzwi zostały wyważone, z balkonu zostały wpuszczone stróżki światła. Około pięciu yeti trzymało długą żelazną belkę. Za nimi stali Strażnicy, wyglądali na zaskoczonych, a jednocześnie złych. Czarny Jack nałożył kaptur, jakby bał się światła. Zając kierowany swoją pochopnością zaatakował CJ, lecz ten natychmiast wtopił się w cień pozostały w kącie pomieszczenia.
-Ha, ha! Jak to dziwnie walczyć znów z Panem Kangurem...-zaszydził CJ
Zając zatrzymał się gwałtownie, a ja korzystając z okazji zaświeciłam w kąt latarką wziętą z biurka. Rozległ się krzyk bólu, Czarny Jack rozpłynął się w powietrzu, a wraz z nim jego pomocnik Fro.
   Wpatrywaliśmy się wszyscy w oświetlany przeze mnie kąt pokoju. Zając popatrzył na mnie z nieufnością.
Chyba wciąż wierzył w swoją wersję wydarzeń. Spojrzałam na Jacka, nie wydawał się być szczęśliwy. Wiedziałam co teraz dzieje się w jego głowie. Z ust skrzata usłyszał swoje imię, lecz zmienione nie Jack Mróz, ale Czarny Jack. Podeszłam do chłopaka.
-Wszystko OK Jack?-zapytałam
Jack spojrzał na mnie jakby zdziwiony pytaniem.
-... W miarę-odpowiedział po chwili
Nagle pokój przecięła wielobarwna wstęga zorzy polarnej. Wszyscy Strażnicy bez namysłu wybiegli na balkon. Z wielkiej litery G wyrzeźbionej na posadzce wyjeżdżał kryształ utkwiony w ciemnej skale. Był przepiękny, stałam zauroczona i wpatrywałam się w jego niezwykły kształt sopla. Nagle otrząsnęłam się, przypomniałam sobie co to oznacza-Manny wybierze nowego Strażnika. Wszyscy oprócz mnie zebrali się wokół kryształu. Promienie światła księżycowego wleciały do kryształu i uformowały nad nim postać. Była to wysoka, szczupła dziewczyna. Ręce miała schowane w kieszeniach bluzy, uśmiechała się szeroko. Dopiero po chwili dotarło do mnie kto jest tą postacią.
-C-co?!-wyjąkał Zając
Jack odwrócił się w moją stronę, pierwszy raz od parunastu minut na jego twarzy pojawił się uśmiech. Popatrzyłam na księżyc, ku mojemu zdziwieniu jeden z kraterów zamknął się i otworzył. Wyglądało to tak jakby puścił do mnie oczko. Poczułam napływ siły, tak jakby ktoś naładował mnie jak telefon. Wtedy wszystko znikło, aby znów się pojawić. Zachwiałam się, Jack podbiegł do mnie przestraszony.
-Nie, nic mi nie jest-powiedziałam
Mój wzrok spoczął na srebrnym grawerunku na ścianie. Grawerunek głosił:
''Kto tajemnicę 13 Wymiaru odkryje
Skończy jak w świńskim korycie pomyje,
Lecz kto przyjaźnią i światłością się posłuży
Temu życie długowieczność wywróży,
Ale strzeż się przyjacielu
Gdyż tak zrobiło niewielu...''
Gdy skończyłam czytać ostatnie słowo wszystko znikło. Nazwa 13 Wymiar była mi znajoma. Nagle zobaczyłam szkolne szafki, przy jednej z nich stała Effy. Kiedy wkładała książki do szafki rękaw odsunął się jej rękaw. Na skórze dziewczyny dostrzegłam napisany jej koślawym pismem napis ''13 Wymiar ♥''. Wtedy wszystko wróciło.
''A więc Effy wie''-pomyślałam
Musiałam odejść niezauważona, wolałam wypełnić tą ''misję'' w samotności. Wtopiłam się w otoczenie, lecz wiedziałam, że takim tajemniczym zniknięciem wzbudziłabym niemiłe reakcje. Podeszłam do Jacka (nie wiem co wtedy mnie do tego podkusiło) i pocałowałam go w policzek.
-Życz mi powodzenia-szepnęłam chłopakowi do ucha
Jack zarumienił się, a ja szybko wyleciałam przez dziurawy dach bazy.
  Obrałam już kierunek na Green Bay. Latanie było dla mnie jednym z tych najlepszych doświadczeń z ostatnich miesięcy. Lecąc nad Burgess przypomniałam sobie o rodzicach.
''Ciekawe czy jeszcze o mnie pamiętają...''-pomyślałam
Dopiero po pewnej chwili zdałam sobie sprawę z tego jak głupie były moje myśli. Obniżyłam lot, chciałam znowu zobaczyć rodziców. Szybko odnalazłam swój dom i zajrzałam do okna, w kuchni siedzieli rodzice. Otworzyłam okno i powoli weszłam o środka. Okręciłam się dookoła i patrzyłam na każdy szczegół miejsca, w którym codziennie rano jadłam śniadanie, a później przygotowywałam z mamą obiad. Na myśl o tym wszystkim twarz zalała mi się łzami. Dotarło do mnie, że już nigdy nie porozmawiam z rodzicami, nigdy nie powiem im ''dobranoc''. Nie mogłam przestać płakać, ani myśleć o tym wszystkim co straciłam. Na ścianie dostrzegłam wycinek z gazety. Był starannie wycięty i ślicznie oprawiony. Do ramy była przyklejona czarna wstążka.

Tragedia w Burgess-policja wciąż szuka dziewczyny
M. Mirestone
Pod koniec kwietnia w Burgess zaginęła 14-letnia Angeline Blackberry, poszukiwania rozpoczęto już parę godzin po tajemniczym zniknięciu. W pokoju dziewczyny nie znaleziono żadnych śladów wskazujących na ucieczkę, policja podejrzewa, że dziewczyna została porwana, lecz nie dla okupu. W dzień zniknięcia zamek został uszkodzony co potwierdza teorię porwania. Policja w ramach śledztwa przejrzała ostatnie wpisy w pamiętniku. Rodzina dziewczyny dała pozwolenie gazecie na opublikowanie paru fragmentów, oto one:
''[..] Dzisiaj w lesie spotkałam Jacka, aż nie mogę uwierzyć od zawsze marzyłam, aby spotkać kogoś kto mnie zrozumie. Kogoś prosto z książki, mojej wyobraźni[...]''
''[...] Jack dał mi łyżwy, nawet nie wie ile taki prezent dla mnie znaczy[...]''
''[...] Byłam z Jackiem w Norze, ale była wojna... Na farbę! Dobrze, że udało mi się jakoś wybrnąć przed rodzicami[...]''
Jak widać w każdym z tych fragmentów powtarza się imię tajemniczego Jacka. Policja podejrzewa, że to właśnie on porwał dziewczynę dla celów jak wcześniej wspomniałam nieznanych. Poszukiwania dalej trwają, dla rodziny ważna jest każda informacja o miejscu pobytu dziewczyny.

Czytając reportaż miałam mieszane uczucia. Otarłam twarz rękawem i postanowiłam wziąć się w garść. W tym momencie tata podszedł do wcinka przechodząc przeze mnie. Znów bliska płaczu wyleciałam przez okno i znowu wzniosłam się do chmur. Tym razem już bez żadnych postojów leciałam do Wisconsin.      
 
      

środa, 15 maja 2013

Rozdział 10

Rozdział dedykuję local.heroes ...

  Pierwszy pojawił się Zając, wszedł powoli mamrocząc coś pod nosem i malując pędzlem małe jajeczko. Po krótkiej chwili podniósł wzrok na mnie i związanego ''Northa'', bez sekundy namysłu złapał pędzel i jajko w jedną łapę, po czym chwycił swój bumerang.
-Odsuń się-nakazał
Dopiero teraz zrozumiałam, że to wyglądało tak jakby North wezwał pomoc, aby uchronić się przede mną!
-N-nie, s-słuchaj...-bełkotałam
Zając jeszcze mocnej zacisnął palce na swojej broni.
-Powiedziałem odsuń się!-powtórzył głośno
Udawałam, że się odsuwam, a gdy Zając podchodził do przebierańca tupnęłam w podłogę i balkon się rozstąpił. Futrzak spadł na niższe piętro, a ja w tym całym ciągu desperackich kroków wciągnęłam sztucznego Northa do gabinetu tego prawdziwego i zatrzasnęłam drzwi. Pobiegłam do pokoju, w którym wcześniej zostawiłam Jacka i gdy do niego dotarłam szybko otworzyłam drzwi i wbiegłam do pokoju. Z hukiem zamknęłam drzwi za sobą, chłopak odwrócił się gwałtownie i kiedy zobaczył, że to ja zamazał rysunki wyskrobane wcześniej na szronie.
-Musisz mi pomóc!-krzyknęłam ciągnąc go za rękę w stronę drzwi
Jack wydał się zdziwiony tą prośbą, ale się zgodził.
-A mogę wiedzieć choć o co chodzi?!-zapytał z pretensją
Nadal nic nie mówiąc, ani nie odpowiadając na kolejne pytania chłopaka, gnałam w stronę gabinetu Northa. Dotarliśmy na miejsce i weszliśmy do pomieszczenia, na podłodze leżał klon Northa. Nagle Jack wyrwał mi swoją rękę.
-Nie no nie wytrzymam!-krzyknął
Odwróciłam się w jego stronę, obawiałam się bisa z spotkania z Zającem.
-Dlaczego North leży zakneblowany w swoim gabinecie?-zapytał
Zmieszałam się, nie wiedziałam jak mu to prosto wytłumaczyć.
-Powiem ci to w czterech słowach TO-NIE-JEST-NORTH !-odpowiedziałam zdenerwowana
Chłopak wydał się speszony, zamilkł.
-A na korytarzu czyha na mnie wkurzony Pan Kangur, który myśli, że to North wezwał pomoc!-krzyczałam
Jack zaśmiał się pod nosem i niechcący wywrócił małą buteleczkę z czarnym płynem. Stróżka ''eliksiru'' płynęła w stronę sobowtóra. Gdy tylko go dotknęła zamienił się w małego elfa z czarną skórą, ubraniem i oczyma. Poczułam ból w stopie i tak samo jak wcześniej przeniosłam się do domu Effy.
  Strąciłam ciężar ze swojej stopy i szybko podążyłam w stronę drzwi.
-Macie coś?-powiedziałam do swoich towarzyszy
Kiedy Ethan otwierał usta dodałam:
-Oprócz klona CJ w szafie?
Chłopak zamknął usta i z zrezygnowaniem podbiegł do drzwi, aby je otworzyć. Przypomniałam sobie, że oglądałam kiedyś z rodzicami film, w którym człowiek wchodził do umysłów innych ludzi i za pomocą myśli materializował się przed nimi. Postanowiłam spróbować zrobić tak samo, skupiłam się na tym aby pojawić się przed samą sobą. Poczułam szarpnięcie, było bolesne, tak jakby ktoś ciągnął mnie za skórę przed siebie. Po chwili bólu stałam twardo na podłodze, patrzyłam na siebie samą, nadal miałam czarne włosy, swoją bladą skórę i szare oczy. Uśmiechnęłam się szeroko, wiedziałam, że ja ruda widzę siebie czarną i na odwrót. Nie zdawałam sobie sprawy, że każdy nieproszony gość był tu wrogiem. Ta tutejsza ja podcięła mnie, upadłam na podłogę i potoczyłam się w bok, nagle ktoś pociągnął drugą mnie do tyłu. Był to Victor, który wydawał się być przestraszony tym co robi.
-Zostaw ją! Przecież to jesteś ty!-powiadomił
Spojrzałam na siebie, zdawałam się być zdziwiona słowami chłopaka. Nadal sobie nie ufałam.
-O jakiej liczbie myślę?-zapytała
-7, liczbie magii-odpowiedziałam bez namysłu
Effy otworzyła szerzej oczy, Ethan, który stał oparty o klamkę upadł na podłogę, a Victor uśmiechną się z satysfakcją.
-Kto to CJ?-zapytałam szybko
Stałam nic nie mówiłam, w tym akurat się nie zmieniłam-byłam uparta.
-Kto to CJ?!-powtórzyłam
Druga ja obejrzała się za siebie i wepchała mnie do pokoju obok i zatrzasnęła drzwi.
-Mów skąd to wzięłaś?!-zapytałam inna ja
Palec drugiej ja utkwił na wisiorze na mojej szyi.
-A co podoba się?
-Nie drocz się ze mną, skąd masz piasek?!-zapytała
-No, a skąd się bierze piasek... od Piaska oczywiście!-odpowiedziałam
-Nie wiem po co , ani skąd tu przyszłaś, ale jeśli tam jest Piasek musisz mnie tam zaprowadzić!-nakazała
-To tu już sobie sny nie latają od okna do okna?-zapytałam
Czarna ja zacisnęła wargi.
-Nie-odpowiedziała ze smutkiem
Poczułam jak ktoś ciągnie mnie za ramię, z zimna tej dłoni wywnioskowałam, że jest to Jack.
-Słuchaj jeszcze tu wrócę i wtedy wszystko wyjaśnimy-powiedziałam po czym zniknęłam
  Widziałam zamazane kontury Jacka szarpiącego mnie za ramię. Wstałam powoli i przetarłam oczy.
-Długo mnie nie było?-zapytałam
Jack podrapał się po karku.
-Nie tylko chwilę al...
-Gdzie on jest?-przerwałam mu
Chłopak wskazał na czarną, lodową figurę stojącą przy oknie. Oboje podeszliśmy do niej, a ja jednym dotknięciem rozmroziłam ją. Stwór ukryty w jej wnętrzu wyglądał jak Jack w angielskiej bajce dla dzieci, ale w czarno-białej wersji. Chłopak chwycił go za kołnierz kubraczka i pociągnął do góry.
-Puść mnie, słyszysz?! Puść!-wrzeszczał
Jack pokiwał przecząco głową i powiesił go na wieszaku na płaszcze.
-Ja nic nie zrobiłem, ja tylko wykonywałem rozkazy!-usprawiedliwiał się
Jack i ja spojrzeliśmy po sobie i jednocześnie zapytaliśmy:
-Czyje rozkazy?!
Stwór rozejrzał się jakby się czegoś bał i szeptem powiedział:
-Mojego pana i stworzyciela
-Czyli?!-znowu zapytaliśmy jednocześnie
Popatrzyłam na chłopaka, Jack zdawał się rumienić
-CJ-szepnął stwór
Już po raz drugi spotkałam się z tym imieniem, skrótem, czy czym to tam jest.
-CJ-powtórzył Jack
Zamyślił się.
-Wiesz kto to CJ?-zapytał po chwili
-Nie-odpowiedziałam szybko
Nastała cisza.
''Ale na pewno się dowiem''-dodałam w myślach

czwartek, 9 maja 2013

Rozdział 9

Dzisiejszy rozdział dedykuję Anne Ch. Sory, że taki krótki ale wertując szufladki w swojej głowie doszłam do wniosku, iż 10 rozdział wyjdzie dluuuuugaśśśnyyy więc skróciłam ten. Jeszcze jedna informacja bo chyba niektórzy nie zrozumieli pewnej sprawy, w 8 rozdziale tylko pochyły tekst był fikcją. Gratuluję tym co od razu to zauważyli.
Miłej poczy... lek ...miłego czytu, czytu!

Obudził mnie hałas i zaniepokojone głosy dwojga mężczyzn, rozpoznałam głos Northa, lecz drugi mężczyzna był mi nie znany. Nie mogłam dać po sobie poznać, że już nie śpię, najpierw musiałam wiedzieć o czym rozmawiają.
-Wiesz po co mnie przysłał?-zapytał nieznany głos
-Tak wiem, chodzi o portal...Co będzie jeśli uciekł?-powiedział North
Nastąpiła chwila ciszy, później znów odezwał się North.
-Powiedzieć Jackowi?-zapytał
-Nie, stanowczo nie! To by zaburzyło równowagę światów!-powiedział drugi wyraźnie oburzony pytaniem
Usłyszałam westchnięcie, a później kroki podążające ku mnie. Usłyszałam szepty, a później słowa pożegnania. Kiedy upewniłam się, że North nie mógł mnie już zobaczyć otworzyłam oczy i wstałam. Podeszłam do lustra aby przyjrzeć się sobie jak co rano i mimo swojej woli wydałam z siebie okrzyk zdziwienia. W lustrze byłam całkiem inna ja: włosy miałam rude, ale nie rude jak wiewiórka tylko jak kwiaty begonii, oliwną karnacje i zielone oczy. Gdy ja stałam oniemiała przed lustrem do pokoju wbiegł zaniepokojony Jack. Przestraszona jego szybkim pojawieniem się natychmiast znikłam, teraz nie był to już dla mnie żaden problem.
-Znam już tą sztuczkę-powiedział wyraźnie rozbawiony moją reakcją na swoje pojawienie się
Dalej niewidzialna kopnęłam chłopaka w łydkę.
-Ała!-krzyknął
Zaczęłam się śmiać i pojawiłam się znowu. Kiedy to zrobiłam poczułam szarpnięcie za gardło i znowu przeniosłam się do pokoju Effy.
  Ktoś potrząsał moim ramieniem, była to Effy obok niej stał Victor i Ethan. Szarpnęłam ręką, wszyscy odskoczyli w bok.
-Gdzie on jest?!-zapytałam
-W szafie...nie pamiętasz, że to jedyne miejsce, z którego nie może wyjść dobrowolnie?-odpowiedział Ethan
Podeszłam do szafy i przyłożyłam ucho do drzwi szafy.
-Oczywiście, że wiem to było pytanie retoryczne!-powiedziałam
Zorientowałam się, że nie mogę sterować samą sobą, jakbym była myślą, albo sumieniem. Podeszłam do okna i zamknęłam je szczelnie.
-Czy ja wam nie mówiłam, że okna trzeba zamykać!-krzyknęłam
-Mówiłaś-powiedział Victor z rezygnacją w głosie
Nie sądziłam, że mogłabym kiedyś zamienić się w ciotkę Bergrydę - przyrodnią siostrę mojej mamy, strasznie oschłą i surową kobietę. Nagle szafa się zatrzęsła i wielkie pudło spadło mi na nogę.
Zerwałam się znowu byłam w bazie, Jack siedział przy mnie, wyglądał na przerażonego. Złapałam się za stopę w poszukiwaniu śladów po ciężkim ładunku, lecz tego nie znalazłam.
-Muszę porozmawiać z Northem-powiedziałam szybko
Jack popatrzył na mnie zdezorientowany, lecz po chwili ciszy pomógł mi wstać, a ja szybko podążyłam w stronę drzwi. Chłopak ruszył za mną, a ja odwróciłam głowę za siebie.
-SAMA-podkreśliłam
Jack wydał się zawiedziony, odwrócił się na pięcie i usiadł na parapecie okna.
  Szłam w stronę gabinetu Northa już wiedząc co się go zapytam, co się tu dzieje i kim był człowiek, z którym rozmawiał dziś rano. Doszłam do drzwi, zapukałam głośno, tak aby nie mógł powiedzieć, że nic nie słyszał. Gdy weszłam zamknęłam za sobą drzwi i mruknęłam pod nosem:
-Postawmy ławę na kawę
North wydał się zaskoczony, lecz postanowił się odezwać.
-Co cię do mnie sprowadza?-zapytał
Zdziwił mnie fakt, że w jego głosie nie usłyszałam rosyjskiego akcentu.
-Ty nie jesteś North!-krzyknęłam oburzona
-Oczywiście, że jestem! Co za niedorzeczność!-zaprzeczył
-To jak masz na imię?-zapytałam
''North'' wydał się speszony lecz odpowiedział.
-North...?-w jego głosie dało się usłyszeć nutę niepewności
Wiedziałam już, że to nie North, bo on chyba wie jak ma na imię. Znikłam, szybko podbiegłam do aktora i związałam go wyczarowanymi przez siebie lianami. Wyciągnęłam go na korytarz i krzyknęłam ile starczyło mi sił w płucach:
-Wezwać Strażników!!!    

środa, 8 maja 2013

1500 wejść!





Dzisiaj mamy mega jubileusz a mianowicie 1500 wejść na bloga! Z tej okazji pragnę podziękować wszystkim czytelnikom ( czyli wam oczywiście C: ) za to, że jesteście ze mną. Wy tworzycie tego bloga, wy jesteście moją inspiracją i motywacją. Z okazji tego właśnie jubileuszu zamówiłam już nowy szablon (więc Anne będzie szczęśliwa C: ) i jeśli zostanie przyjęte oczekujcie nowego szablonu. A i jeszcze jedno zapraszam do newlettera C:

wtorek, 7 maja 2013

Weno wróć!

Piszę dziś tylko po to aby poinformować was, że kolejny rozdział będzie trochę spóźniony. Powodem jest moje wypranie mózgu przez naukę ( koniec roku za pasem trzeba podciągnąć ocenki :) ) i brakiem weny twórczej. Potrzeba mi inspiracji, dawki pomysłów na chorobę Brak Weny proszę bądźcie moimi lekarzami i coś mi przypiszcie (znaczy się napiszcie w komentarzach). Będę bardzo wdzięczna, oczywiście napiszę czyja inspiracja była naj, którą się posłórzyłam.

                                                                                                  Ciężko chora bloggerka
                                                                                                                             ~Leercy

czwartek, 2 maja 2013

Rozdział 8

Mamy 8 rozdział (jeszcze raz przepraszam, że musieliście tyle czekać) więc bez dalszych wstępów zaczynamy!

  Jack uśmiechnął się do mnie próbując dodać mi otuchy. Wiedziałam, że chłopak jest jednym z tych, którzy najlepiej wiedzą co to znaczy być niewidzialnym. Nagle usłyszałam mroczny, straszny głos nie dochodził on z konkretnego miejsca, lecz z przestrzeni znajdującej się dookoła mnie.
-Nie oszukuj się, straciłaś wszystko! Odrzuć moc od siebie! Puki masz czas...-mówił powoli
Zaczęłam rozglądać się dookoła szukając źródła owych słów nie znalazłam go jednak, a głos dalej odbijał się echem w mojej głowie.
-Co ci to da? Stracisz rodzinę i cały swój świat! Czy TO naprawdę jest tego warte?-przekonywał
Jednym szybkim ruchem wstałam z wilgotnej posadzki tunelu i nie zważając na siedzącego na podłodze Jacka  pobiegłam ku kropce światła zatykając uszy palcami. Chciałam aby głos się przymknął, aby mnie opuścił, przestał wciskać kit.
-Zatrzymaj się, nie musisz się bać prawdy!-powtarzał
Wyszłam z mrocznego tunelu, w wielkim pomieszczeniu North uwalniał yetich, elfy i wróżki zębowe, Zając wynosił właśnie dzieci poza piekielny obszar tej pieczary, Ząbek i parę uwolnionych yeti wrzucali ocalałe zęby i prezenty do wielkich worów. Wciąż biegłam przed siebie gdy nagle ktoś z złapał mnie za kaptur, przewróciłam się z łoskotem na ziemię.
-Co się stało?-zapytał Jack
Złapałam się za obolałą głowę, głos ucichł.
-Nic się nie stało po prostu musiałam wyjść...-odpowiedziałam powoli
-Nie oszukuj siebie i mnie-nakazał
''Nie oszukuj'' zabrzmiało w mojej głowie jeszcze parę razy po tym jak chłopak to wypowiedział. Był to ten sam głos, przed którym uciekałam, ale to nie mógł być Jack przecież on tak nie potrafi. Chciałam zniknąć aby nikt mnie nie widział, wtopić się jak kameleon.
  Spojrzałam na posadzkę aby chłopak nie zauważył mojego zakłopotania i ku mojemu zdziwieniu w miejscu gdzie powinny być moje nogi była kamienna podłoga. Mogłam teraz iść, lecz chciałam zostawić Jackowi znak aby nie myślał, że znowu porwał mnie Mrok. Ściągnęłam więc wstążkę którą związane były moje czarne włosy i rzuciłam ją na podłogę. Gdy tylko wyszłam z tej zatęchłej dziury zerwał się wiatr i ku mojemu zdziwieniu oraz przerażeniu porwał mnie prosto w rosnące nieopodal drzewa. Zawisłam na jednej z gałęzi i klnąc pod nosem próbowałam się uwolnić, wkrótce gałąź pękła a ja z łoskotem wylądowałam na mokrej po deszczu ziemi. Wciąż zdziwiona spróbowałam to powtórzyć podskoczyłam i zawisłam w powietrzu. Uradowana pognałam ku niebu, zapominając o głosie, Jacku i moich rodzicach byłam szczęśliwa, lecz to nie potrwało długo.
-Więc wybrałaś swoją drogę, no trudno...
Tym razem mogłam wyraźnie usłyszeć, że głos dochodzi zza mnie. Zanim zdążyłam obrócić się i wreszcie odkryć kto wypowiadał te gnębiące mą duszę słowa, coś uderzyło we mnie z niewyobrażalną siłą. Poczułam tylko jak spadam i  łamię kolejne gałęzie drzew, nie mogłam nic zrobić. Upadłam na błotnistą ziemię, przez chwilę widziałam rozmazaną, czarną postać i słyszałam jej śmiech triumfu, a potem był tylko pisk w uszach i ciemność.
  Stałam na środku wielkiego placu, wszędzie wokół mnie było ciemno w opustoszałych budynkach nie paliło się ani jedno światło. Czułam się jakoś tak nieswojo, źle, jak urodzony pechowiec, mroczne realia tego miejsca w ogóle mi nie odpowiadały. Ujrzałam mały domek na końcu drogi, w nim jako jedynym paliło się światło, usłyszałam krzyki... krzyki złości. Szybko pobiegłam do źródła światła, wskoczyłam przez okno i przypatrzyłam się całej sytuacji. Na środku pokoju stała złotowłosa dziewczyna, a naprzeciw niej stał czarnowłosy chłopak, stał plecami do mnie więc nie mogłam przyjrzeć się jego twarzy. Nagle rozpoznałam w dziewczynie swoją przyjaciółkę z dzieciństwa, jedyną osobę, która mnie rozumiała - Effy. Elizabeth przeprowadziła się z Burgess do Green Bay w Wisconsin, więc właśnie tutaj chyba byłam.
-Zgaś to światło-krzyczał chłopak
-NIE, NIE ZGASZĘ! ŚWIATŁO DAJE NADZIEJĘ! A ONA JEST NAM POTRZEBNA!-krzyczała Effy
Chłopak podniósł do góry coś co wyglądało jak laska Jacka, po chwili zrozumiałam TO BYŁA LASKA JACKA! TEN CHŁOPAK BYŁ JACKIEM!  Zeskoczyłam z parapetu i wskoczyłam mu na plecy powalając go na ziemię. Szybkim ruchem zgarnęłam jego ręce do tyłu i związałam je łańcuszkiem od wisiorka.
-Angeline!-pisnęła Effy
Nie spojrzałam na nią, tylko przetoczyłam wroga na plecy. Spojrzałam mu w oczy i wtedy do mnie dotarło on był Jackiem, Jack przeszedł na złą stronę i pomógł Mrokowi sprawić, że świat stał się jego królestwem! Nagle chłopak zerwał łańcuszek i chwycił mnie za szyję.
Zerwałam się, to był tylko sen, na szczęście tylko sen. Rozejrzałam się dookoła chyba byłam w bazie, była noc, spojrzałam w dół na moich nogach oparta była głowa Jacka. Patrzyłam na śpiącego chłopaka myśląc: ''Kto jak kto, ale na pewno nie on''.

środa, 1 maja 2013

O rety, rety, rety!!!

Zapomniałam wam jeszcze powiedzieć, że do tej soboty (4 kwietnia) przeniosę blog na adres, który już wcześniej podałam:

story-after-story.blogspot.com



Piszę aby ktoś się potem nie dziwił, że nie może znaleźć bloga.

Ps.Nie zrobiłam tego wcześniej bo jak już mówiłam miałam karę (dostałam ją równo 24 kwietnia co za ironia losu XD).

O mnie

Moje zdjęcie
Już zaczęłaś?! A niech cię! Mam na imię Sara... Mój wiek pozostanie wam nieznany, powiem tylko, że kończę podstawówkę. (Bła, ha, ha! Męczcie się a co!) Posiadam aska(dziwnemyslimodeon)i Twittera(@Leercy) NIE MAM FACEBOKA ANI TYCH INNYCH ŚMIECI więc jeśli gdzieś zobaczycie kogoś pod moim orginal nickiem proszę przywalić mu serdecznie ode mnie c: Bym zapomniała! Naleśniki?!