Staliśmy pogrążeni w ciszy, jedynymi odgłosami były te wydawane przez znerwicowanego skrzata. Nagle mały zrzęda zaprzestał szarpać się na wieszaku, po czym uśmiechnął się szeroko.
-Macie przechlapane...-powiedział
Spojrzeliśmy na niego, wydawał się być tym faktem bardzo usatysfakcjonowany. Spodziewałam się tylko jednego. Skrzat utwierdził mnie w moim przekonaniu.
-...Czarny Jack nadchodzi
Zanim zdałam sobie sprawę z tego co powiedział, baza przechyliła się jak statek na ostrym zakręcie. Upadłam na podłogę i potoczyłam się w stronę drzwi. Okno roztwarło się gwałtownie, a za sprawą mrocznego powiewu zgasły wszystkie światła. Jedynym źródłem światła była jarząca się lodowym blaskiem laska Jacka. Nagle usłyszałam mroczny głos.
-Dobrze się spisałeś Fro...-pogratulował
Oparłam się o drzwi, starałam się przejść niezauważona do Jacka, lecz ktoś mnie powstrzymał.
-No proszę... Tutejsza odpowiedniczka przywódczyni Gildii Brukowców... Czuję się zaszczycony...
Jack obrócił się gwałtownie w stronę głosu, oświetlając przy tym sylwetkę jego właściciela. Był to chłopak o piwnych oczach, czarnych włosach i bladej skórze. Ubrany był w czarną bluzę podobną do tej, którą miałam teraz na sobie i spodnie identyczne jak te Jacka. Jego ręka była na czymś zaciśnięta, lecz tam już nie dochodziło lodowe światło. Teraz wiedziałam już co oznacza skrót CJ, choć nie mogłam uwierzyć, że się nie przesłyszałam.
''Czarny Jack... Jack''-odbijało się echem w mojej głowie
Nagle drzwi zostały wyważone, z balkonu zostały wpuszczone stróżki światła. Około pięciu yeti trzymało długą żelazną belkę. Za nimi stali Strażnicy, wyglądali na zaskoczonych, a jednocześnie złych. Czarny Jack nałożył kaptur, jakby bał się światła. Zając kierowany swoją pochopnością zaatakował CJ, lecz ten natychmiast wtopił się w cień pozostały w kącie pomieszczenia.
-Ha, ha! Jak to dziwnie walczyć znów z Panem Kangurem...-zaszydził CJ
Zając zatrzymał się gwałtownie, a ja korzystając z okazji zaświeciłam w kąt latarką wziętą z biurka. Rozległ się krzyk bólu, Czarny Jack rozpłynął się w powietrzu, a wraz z nim jego pomocnik Fro.
Wpatrywaliśmy się wszyscy w oświetlany przeze mnie kąt pokoju. Zając popatrzył na mnie z nieufnością.
Chyba wciąż wierzył w swoją wersję wydarzeń. Spojrzałam na Jacka, nie wydawał się być szczęśliwy. Wiedziałam co teraz dzieje się w jego głowie. Z ust skrzata usłyszał swoje imię, lecz zmienione nie Jack Mróz, ale Czarny Jack. Podeszłam do chłopaka.
-Wszystko OK Jack?-zapytałam
Jack spojrzał na mnie jakby zdziwiony pytaniem.
-... W miarę-odpowiedział po chwili
Nagle pokój przecięła wielobarwna wstęga zorzy polarnej. Wszyscy Strażnicy bez namysłu wybiegli na balkon. Z wielkiej litery G wyrzeźbionej na posadzce wyjeżdżał kryształ utkwiony w ciemnej skale. Był przepiękny, stałam zauroczona i wpatrywałam się w jego niezwykły kształt sopla. Nagle otrząsnęłam się, przypomniałam sobie co to oznacza-Manny wybierze nowego Strażnika. Wszyscy oprócz mnie zebrali się wokół kryształu. Promienie światła księżycowego wleciały do kryształu i uformowały nad nim postać. Była to wysoka, szczupła dziewczyna. Ręce miała schowane w kieszeniach bluzy, uśmiechała się szeroko. Dopiero po chwili dotarło do mnie kto jest tą postacią.
-C-co?!-wyjąkał Zając
Jack odwrócił się w moją stronę, pierwszy raz od parunastu minut na jego twarzy pojawił się uśmiech. Popatrzyłam na księżyc, ku mojemu zdziwieniu jeden z kraterów zamknął się i otworzył. Wyglądało to tak jakby puścił do mnie oczko. Poczułam napływ siły, tak jakby ktoś naładował mnie jak telefon. Wtedy wszystko znikło, aby znów się pojawić. Zachwiałam się, Jack podbiegł do mnie przestraszony.
-Nie, nic mi nie jest-powiedziałam
Mój wzrok spoczął na srebrnym grawerunku na ścianie. Grawerunek głosił:
''Kto tajemnicę 13 Wymiaru odkryje
Skończy jak w świńskim korycie pomyje,
Lecz kto przyjaźnią i światłością się posłuży
Temu życie długowieczność wywróży,
Ale strzeż się przyjacielu
Gdyż tak zrobiło niewielu...''
Gdy skończyłam czytać ostatnie słowo wszystko znikło. Nazwa 13 Wymiar była mi znajoma. Nagle zobaczyłam szkolne szafki, przy jednej z nich stała Effy. Kiedy wkładała książki do szafki rękaw odsunął się jej rękaw. Na skórze dziewczyny dostrzegłam napisany jej koślawym pismem napis ''13 Wymiar ♥''. Wtedy wszystko wróciło.
''A więc Effy wie''-pomyślałam
Musiałam odejść niezauważona, wolałam wypełnić tą ''misję'' w samotności. Wtopiłam się w otoczenie, lecz wiedziałam, że takim tajemniczym zniknięciem wzbudziłabym niemiłe reakcje. Podeszłam do Jacka (nie wiem co wtedy mnie do tego podkusiło) i pocałowałam go w policzek.
-Życz mi powodzenia-szepnęłam chłopakowi do ucha
Jack zarumienił się, a ja szybko wyleciałam przez dziurawy dach bazy.
Obrałam już kierunek na Green Bay. Latanie było dla mnie jednym z tych najlepszych doświadczeń z ostatnich miesięcy. Lecąc nad Burgess przypomniałam sobie o rodzicach.
''Ciekawe czy jeszcze o mnie pamiętają...''-pomyślałam
Dopiero po pewnej chwili zdałam sobie sprawę z tego jak głupie były moje myśli. Obniżyłam lot, chciałam znowu zobaczyć rodziców. Szybko odnalazłam swój dom i zajrzałam do okna, w kuchni siedzieli rodzice. Otworzyłam okno i powoli weszłam o środka. Okręciłam się dookoła i patrzyłam na każdy szczegół miejsca, w którym codziennie rano jadłam śniadanie, a później przygotowywałam z mamą obiad. Na myśl o tym wszystkim twarz zalała mi się łzami. Dotarło do mnie, że już nigdy nie porozmawiam z rodzicami, nigdy nie powiem im ''dobranoc''. Nie mogłam przestać płakać, ani myśleć o tym wszystkim co straciłam. Na ścianie dostrzegłam wycinek z gazety. Był starannie wycięty i ślicznie oprawiony. Do ramy była przyklejona czarna wstążka.
Tragedia w Burgess-policja wciąż szuka dziewczyny
M. Mirestone
Pod koniec kwietnia w Burgess zaginęła 14-letnia Angeline Blackberry, poszukiwania rozpoczęto już parę godzin po tajemniczym zniknięciu. W pokoju dziewczyny nie znaleziono żadnych śladów wskazujących na ucieczkę, policja podejrzewa, że dziewczyna została porwana, lecz nie dla okupu. W dzień zniknięcia zamek został uszkodzony co potwierdza teorię porwania. Policja w ramach śledztwa przejrzała ostatnie wpisy w pamiętniku. Rodzina dziewczyny dała pozwolenie gazecie na opublikowanie paru fragmentów, oto one:
''[..] Dzisiaj w lesie spotkałam Jacka, aż nie mogę uwierzyć od zawsze marzyłam, aby spotkać kogoś kto mnie zrozumie. Kogoś prosto z książki, mojej wyobraźni[...]''
''[...] Jack dał mi łyżwy, nawet nie wie ile taki prezent dla mnie znaczy[...]''
''[...] Byłam z Jackiem w Norze, ale była wojna... Na farbę! Dobrze, że udało mi się jakoś wybrnąć przed rodzicami[...]''
Jak widać w każdym z tych fragmentów powtarza się imię tajemniczego Jacka. Policja podejrzewa, że to właśnie on porwał dziewczynę dla celów jak wcześniej wspomniałam nieznanych. Poszukiwania dalej trwają, dla rodziny ważna jest każda informacja o miejscu pobytu dziewczyny.
Czytając reportaż miałam mieszane uczucia. Otarłam twarz rękawem i postanowiłam wziąć się w garść. W tym momencie tata podszedł do wcinka przechodząc przeze mnie. Znów bliska płaczu wyleciałam przez okno i znowu wzniosłam się do chmur. Tym razem już bez żadnych postojów leciałam do Wisconsin.